Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 10 wpisów - od 171 do 180 (z 203)
  • Autor
    Wpisy
  • „Iść w stronę słońca”
    Uczestnik
      Liczba postów: 203
      w odpowiedzi na: Alfred Cholewiński #337303

      Gregory, większość osób, żyjących z krzywionym obrazem Boga to ludzie,którzy tak naprawdę nie chcą go poznać, być przy nim, zbliżać się do niego. Mają roszczenia i pretensje do Boga, księży, kościoła, bo nie ma tak jakby sobie życzyli. Trzeba zobaczyć najpierw jakim ja jestem chrześcijaninem, a co ja robię, żeby było lepiej? jest coraz więcej zazdrości, nienawiści, zemsty, znieczulicy w ludziach.  W szkole dzieci mają problem z czytaniem, z ortografią w IVklasie, a wprowadza im się wychowanie do życia w rodzinie i uczy skali Apgar. I nie wiem,czy w porę ktoś zdoła to zatrzymać?

      Jeśli Bóg jest w moim życiu na pierwszym miejscu,wszystko inne jest na swoim miejscu. Pan jest pasterzem moim, niczego mi nie braknie, pozwala mi chodzić na zielonych pastwiskach, zła się nie ulęknę..

      „Iść w stronę słońca”
      Uczestnik
        Liczba postów: 203
        w odpowiedzi na: czy wrocic na terapie? #336135

        …a co Ty byś chciała? jak to czujesz? nie można patrzeć z pozycji dziecka, które stoi  z boku i czeka na werdykt…co doradzi mąż czy terapeutka. Jedni potrzebują dłużej, inni krócej być na terapii, a jeszcze inni w ogóle. Pytanie jak chcesz żyć i czy sama sobie poradzisz, żeby tak żyć jak chcesz…?jeśli mam z  czymś problem to szukam rozwiązań, pracuje nad nim, jeśli nie umiem sama szukam osób, którzy mnie czegoś nauczą…terapia może pomagać, mogą być chwile kiedy staniesz w miejscu, może być, że trafisz na terapeutę patrzącego nieobiektywnie. Ja byłam u takiej, która nienawidziła alkoholików….na przykład.

        W środku odpowiedz sobie na pytanie jak się czujesz na terapii, czy chcesz tam być na ten moment, może to nie jest ten czas? terapia ma pomóc, nie będzie cudu po pół roku, bo zdobytą wiedzę trzeba praktykować, wdrażać w życie, zastępować stare schematy nowymi i pracować, pracować nad sobą. Na terapię idziesz szukać pomocy, więc na pewno początki są niepewne,chcesz uciec to tego co stare,bo znajome choć niekoniecznie dobre. Lepiej siedzieć w swoim bagienku, w którym uczyło się pływać tyle lat, albo rodzice nas uczyli tych i innych zachowań, powtarzane latami, wchodzą w nawyk i choć destrukcyjne Ty bierzesz je za pewnik,bo to dorośli uczyli i rodzice na dodatek. I teraz wieku 30 lat ja mam to negować,a to nieprawda? brzmi jakoś nieswojo. Mama się obrazi,nie zrozumie, będzie trzeba zmian, innego myślenia, a po co? za stara jestem, rozgrzebywać rany…

        Ty decydujesz na ile możesz wychylić głowę do słońca i w jakim czasie! Ja uważam, że warto zawalczyć…dla mnie nagrodą było usłyszenie spontanicznego śmiechu mojego wewnętrznego dziecka. Pewnego dnia podałam mu rękę i odtąd już idziemy razem. Dla niego zrobiłam te terapie…i jest nam teraz o wiele lżej.

        „Iść w stronę słońca”
        Uczestnik
          Liczba postów: 203

          Jak napisałaś o swoich relacjach z partnerem, bardzo ciepło robi się mi na duszy…w życiu ,jeśli dwie osoby patrzą razem w tym samym kierunku, jest łatwiej. Być może kiedyś za parę lat, gdy będziesz miała poczucie bezpieczeństwa, zaufanie, spokój i dobrego męża poczujesz te motyle radości, że dokonałaś słusznego wyboru. Prawdziwe motyle.

          Myślę, że jesteś mądrą kobietą i wiesz czego chcesz…z emocjami można pracować, a mając przy boku dobrego, poukładanego człowieka zajdziesz daleko. czego Ci serdecznie życzę.

          „Iść w stronę słońca”
          Uczestnik
            Liczba postów: 203

            Witaj, wiemy jak żyć w związkach dysfunkcyjnych, bo tego uczyłyśmy się całe życie wzrastając w takim środowisku, natomiast skąd brać przykład do związków „normalnych”? trzeba się tego uczyć. Zaufanie ciężko się buduje, łatwo można je stracić. Były sytuacje, w których Twój przyszły mąż zawiódł je…poczucie bezpieczeństwa i zaufanie jest ważne na teraz.  Podjęcie decyzji w tak ważnej sprawie jak małżeństwo przeważnie budzi obawy…najlepszym wyjściem byłoby odłożenie ślubu, poznanie bardziej przyszłego męża, jeśli kogoś lub coś mało znamy to mamy obawy, to naturalny proces, a tym bardziej, jeśli jest szansa na dobry związek. DDA myślą:”to niemożliwe, taki spokój, poczucie bezpieczeństwa, tak nie ma w życiu…”

            W kwestii związków, niestety nic nie poradzę, bo sama bo zerwaniu toksycznego związku, jestem sama, na pewno o tyle jestem mądrzejsza, że kandydatów do kolejnego toksycznego związku omijam z daleka, wiem,ze nikogo nie zmienię: jeśli facet nie szanuje innych nie będzie mnie szanował, jeśli obgaduje byłą partnerkę, mnie spotka prawdopodobnie to samo. Ważne są jego relacje z rodziną, jak traktuje mamę, jak jego rodzina rodzina traktuje Ciebie? czy czujesz,ze możesz być sobą przy nim, że się rozwijasz, masz swoje pasje, czujesz się ważna, czy daje Ci prawo do smutku, zwątpień? wszystko to co jest ważne dla Ciebie! czy będziesz mogła na niego liczyć gdy będą dzieci?

            Ja nigdy nie wzięłam ślubu, byliśmy zaręczeni kilka lat, w środku nigdy nie byłam pewna, bardziej moje obawy były, ze nikogo nie znajdę, miałam niskie poczucie wartości, kochałam, choć była toksyczna miłość. Dopiero po odbyciu szeregu terapii, trwało to kilka lat i po odejściu zobaczyłam jaki jest był związek. To było straszne odkrycie, bo dziś nie chciałbym mieć takiego partnera przy moim boku. Mój ojciec pił ponad 30 lat, nie szanował mamy, potem 13 lat powtórki w moim związku, oj ciężko  mnie było wyrwać z tego co tak doskonale znałam…Dziś boję się związków z mężczyznami z „normalnych” domów, swojej przeszłości, doskonale czuję się przy facetach gotowych tworzyć toksyczne związki, ale ich nie chcę. Poczucie bezpieczeństwa jest bardzo ważne. Ja stworzyłam sobie je sama, żaden facet nie zdołał mi tego zapewnić.

            Mam  pracę, którą lubię, mieszkanie do którego zapraszam kogo chcę, poczucie wartości, spotykam się z ludźmi przy których wzrastam i z którymi chcę być. Nie boję się życia, ale pracowałam na to kilka lat, przestałam liczyć, że dadzą  mi to rodzice, partner…przestałam czekać, a zaczęłam działać. Uczyłam się praw DDA i zaczęłam z nich korzystać, bo jeśli nie teraz to kiedy?

            Każdy z nas ma swoją drogę, nikt nie da Ci odpowiedzi na pytanie co masz zrobić? nikt nie wie co będzie najlepsze dla Ciebie? Decyzja należy do Ciebie i Ty poniesiesz jej konsekwencje…pytaj,szukaj, wierzę, że znajdziesz to co najlepsze, bo na to zasługujesz, zadaj sobie pytanie: czego ja chcę w życiu? i to realizuj, może Ci to zająć kilka lat, dni miesięcy…słuchaj głosu swego serca.

            (Gdy miałam dylemat czy wiązać się z partnerem, który od początku nie liczył się z moim zdaniem, terapeuta odradzała mi ten związek, miałam 20 lat, nie posłuchałam, zostałam,,,,potem gdy miałam 33 lata i chciałam odejść, kolejna terapeuta wręcz była oburzona, twierdząc, ze nie dam sobie rady, nie posłuchałam,,,odeszłam.

            Coby było, gdybym posłuchała wtedy w tej pierwszej? byłabym w innym miejscu, inaczej doświadczona przez los! To my decydujemy, dokonujemy wyborów, popełniamy błędy, przecież to Nasze Życie 🙂 szkoda, żeby ktoś inny za nas decydował!

            Edyta

            „Iść w stronę słońca”
            Uczestnik
              Liczba postów: 203

              Jedną z pięciu zasad racjonalnego myślenia jest „czy moje myślenie oparte jest na faktach?”

              Jeśli widzę tort czekoladowy, na którym siedzą muchy i jeszcze coś tam narobiły to oczywiste jest, że wyrzucam go do kosza, czując przy tym żal, stratę…na pewno nieracjonalne jest wmawianie sobie,że jest pyszny i  zaprzeczanie własnym emocjom spowodowanym widokiem much na torcie.

              Jeśli szef mnie wzywa do swojego gabinetu, a ja idąc myślę: „kurczę chce mnie zwolnić, coś zrobiłam nie tak…”przykład nieracjonalnego negatywnego myślenia, które nie jest oparte na faktach, a które powoduje strach, nerwy itp. Pracując na swoim myśleniem pozytywnym, idąc do szefa myślę: „kurczę dobra jestem w tym co robię, może chce dać mi podwyżkę? odczuwam przy tym przyjemne uczucia…” jeśli faktycznie mnie awansuje dalej będę odczuwać pozytywne emocje, natomiast jeśli zwolni, to już będzie fakt, który pociągnie za sobą negatywne uczucia: złość, strach…adekwatne do sytuacji, stwierdzonej faktem.

              Natomiast jeśli widzę coś negatywnego co wydarza się w moim życiu, a wydarza, bo każdy tak ma…jest mi smutno, źle, ale wiem, że bywało gorzej, widzę ludzi, którzy mają gorzej…przeżyję żal, lęk, ale szukam rozwiązań, pozytywnych stron, wypisuję co osiągnęłam w ostatnim półroczu…co można zrobić by było lepiej…nie chcę siedzieć w czarnej dziurze za długo…

              „Iść w stronę słońca”
              Uczestnik
                Liczba postów: 203

                W trakcie terapii DDa radzono prowadzić dzienniczek uczuć i na pewno pomaga, jest też dobry materiał Anety Łastik ABC Emocji: emocja składa się z Twoich spostrzeżeń (tego co widzisz, słyszysz, fizycznie czujesz itp.), Twoich myśli (ale tylko tych, o których słuszności jesteś przekonana, w które wierzysz) i Twoich odczuć emocjonalnych i zachowań fizycznych.

                Reasumując: Widzę tort czekoladowy, potem myślę: „wygląda on doskonale.” Te pozytywne myśli  sprawiają, że czuję się dobrze (na myśl o torcie) i następnie pozytywne myśli i uczucia prowadzą mnie do zjedzenia tortu jak najszybciej.

                Sytuacja druga: widzę ten sam tort czekoladowy, ale tym razem myślę (jestem przekonana): „mogę zachorować od tego tortu, ponieważ mogły na nim siedzieć muchy, sama myśl o zjedzeniu przyprawia mnie o mdłości.” Te negatywne myśli i przekonania sprawiają, że czuję się źle, mam mdłości myśląc o torcie i oczywiście odmawiam zjedzenia ciasta.

                Wreszcie sytuacja trzecia, widzę ten sam tort, ale jestem na diecie i myślę: „tort wygląda świetnie, lecz ja chcę schudnąć i nie zamierzam go jeść.” Te myśli powodują, że czuje spokój. Spokojnie kroję tort daję dziecku i mamie.

                Ten sam tort, a ile spostrzeżeń, myśli, odczuć emocjonalnych i zachowań fizycznych.

                Myślę, że praca z emocjami, naszym myśleniem to krok pierwszy…czasem gdy jakaś myśl negatywna powoduje, że lecę w dół, przypomina mi się tort czekoladowy.

                Każdy musi szukać swojej drogi, każdy z nas ma inną i każdemu co innego może pomóc, ale codzienna praca choćby 15 min. dzienne to nie jest tak wiele, a jednak dużo…pewnego dnia odkrywasz ,że tych tortów czekoladowych z muchami, jest coraz mniej!

                 

                 

                 

                 

                „Iść w stronę słońca”
                Uczestnik
                  Liczba postów: 203

                  Hej Widia! Janet Woititz, na chomiku można znaleźć w pdf. za „grosze”  🙂

                  pozdrawiam

                  „Iść w stronę słońca”
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 203

                    Samara, „Lęk przed bliskością”, jak dobrze poszperasz w internecie znajdziesz, jest tam coś dla osób żyjących z DDA, zresztą cała warta przeczytania, konkretnie przedstawia obraz DDA, ich myślenie, postępowanie, na pewno po przeczytaniu można spojrzeć innymi oczami na DDA…, ja jestem DDA i sama poczułam ulgę po pracy z nią…

                    pozdrawiam

                    „Iść w stronę słońca”
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 203
                      w odpowiedzi na: Bonitka #311143

                      Witaj serdecznie, troszkę identyfikuję się z Twoim życiem…pamiętam czas kiedy podobnie jak TY miałam małe dziecko, pijącego partnera, a moje szczęście było uzależnione od jego zachowań. Tak naprawdę byłam smutną dziewczynką, pogubioną,nie mającą swojego zdania, która zostawiała małego synka, żeby szukać po nocach swojego partnera, adorował inne kobiety, więc bałam się zdrad, liczyłam butelki po piwie…zapisywałam ile dni pił ile nie…nie mogłam wyjechać na dłużej, bo bałam się, że spędzi noc poza domem. W tym wszystkim bardzo go kochałam, bo jak było dobrze gotowaliśmy razem, podkładał mi spodnie na maszynie, pisałam wiersze dla niego…byłam jego strażnikiem, albo jak mi to powiedziała terapeutka jego „muzą i opiekunką”.

                      Ja odeszłam, choć nie powiem Ci czy był to dobry wybór, ten najlepszy, bo nie wiem? 5 lat trwało pozbieranie się i wyrwanie z tego toksycznego, emocjonalnie uzależnionego związku. Układałam życie na nowo, a ciągle oglądałam się wstecz.

                      Dziś mam spokój w sobie, poukładane emocje, jestem szczęśliwa, mam dobre relacje z większością ludzi…mój syn bardzo przeżył rozstanie, moczył się do trzeciej klasy, w przedszkolu nie mógł się odnaleźć, mówił, że jak dorośnie wyjedzie do ojca, tęsknił a nim, nie zabraniałam kontaktów, choć wiązały się z różnymi dylematami, bo wziął syna, zostawiał u babci, a jechał na dyskotekę. Terapeuci dawali mi różne porady, niekoniecznie obiektywne…bałam się…

                      dziś, gdy jestem wstanie podejmować decyzje, staram się by miał kontakt zawsze z tatą na ile on będzie chciał tam jeździć…to jest jego prawo. Musisz na spokojnie, nie pod wpływem emocji zastanowić się co będzie dobre dla Ciebie i syna na ten czas…co możesz zrobić dla siebie, co cię uszczęśliwi, nie, że będę szczęśliwa jeśli partner będzie trzeźwy, bo to zależy od niego…wraz z odejściem problemy nie znikną, będą inne. Macie syna, więc kontakt  będzie. Ja zaczęłam dążyć do ułożenia relacji z ojcem syna, dziś potrafimy porozmawiać o synu…choć przy nim nie jestem sobą, kontroluję to co mówię,,,nie ufam mu…Jestem sama, on ma kogoś, ma drugie dziecko…Czasem oglądam foty, na których jedliśmy pizzę w dniu rocznicy poznania, albo z wspólnych chwil pod namiotem, potem czytam smsy w których mi ubliżał…Każdy z nas ma swoje granice na które godzi się by go w pewien sposób traktowano, znam kobiety po terapii, które nauczyły się żyć z pijącymi partnerami, mężami… ja nie umiałam, może nie chciałam? Mój syn potrzebował matki spokojnej, pewnej siebie, zadowolonej z życia…taką dziś jestem, ale wiem, że kiedyś w przyszłości może mieć „uraz”, może mi coś zarzucić, że rozbiłam rodzinę, nie wiem? Wiem tylko, że wtedy podejmę decyzję dobrą dla nas, może pójdę z nim na terapię? teraz się nie martwię, bo jest dobrze.

                      Życzę Tobie podjęcia słusznego wyboru, Twojego wyboru…słuchaj głosu Swego serca.

                      P.S. Jest  książka „Małżeństwo na lodzie”. Pokazuje jak żyć z pijącym, jak sobie radzić,  jak wygląda takie życie…życie na lodzie.

                      „Iść w stronę słońca”
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 203

                        Sama się wygrzebałaś, poszukaj po różnych ośrodkach, mi się udało w Szczecinie na Ostrowskiej, nie wiem, jak jest teraz? bo minęło już kilka lat, ale za nic nie płaciłam. byłam ubezpieczona i to wystarczyło…

                        niekoniecznie Tobie może pomóc to co mi, ale szukaj wszędzie, w końcu natrafisz na coś dobrego dla siebie…każdy ma swoją drogę…ważne, aby iść do celu.

                        W doły będziesz wpadać bo to normalne, ale nie siedź tam za długo, jakoś tam ciemno i wilgotno…tu wyżej można więcej zdziałać. Najważniejsze to nie „karmić” się przeszłością, szczególnie tym co nie jest dobre dla nas….tu już nikomu nie pomożemy, nikomu nie zrobimy na złość…dawaj sobie też przyzwolenie na zwątpienia, będziesz się oglądać wstecz, bo byłaś tam tyle lat, ale nie rób tego za często…daj sobie czas na słabości, wyrycz się, w końcu każdy by ryczał w takiej sytuacji, ale potem trzeba zakasać rękawy i wziąć się do roboty. Więc do roboty! Spokojnych snów! Sdsdsds      🙂  🙂  🙂

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 171 do 180 (z 203)