Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 133)
  • Autor
    Wpisy
  • kaczor54
    Uczestnik
      Liczba postów: 135
      w odpowiedzi na: rozstanie z dda cd. #460932

      Witaj Miki 🙂

      W sumie to mój pierwszy post od dość długiego czasu na forum – będzie z dobre 8-9 miesięcy 😀

      Najlepsze w tym całym interesie z DDA jest to, że każdy jest trochę inny. Inaczej reagował na problemy i reaguje. Inaczej postrzega pewne sprawy … Pewne cechy osobowości ma normalne, a pewne rozchwiane. Nie ma złotego środka, wzoru, równania, które opisałoby zbiór ludzi DDA. Niestety 🙁 Jak z normalnymi ludźmi. Różnica pomiędzy tymi grupami jest taka, że DDA jest o parę szczebli wyżej na drabinie czegoś co można by określić mianem ” odchylenia od normy”. Pewne jest tylko to, że jesteśmy nieufni i mamy problemy z zaangażowaniem się w normalną relację z ludźmi.

      Czytając Twój post na początku, po paru słowach – kluczach pomyślałem sobie „Boże, ona jest uzależniona emocjonalnie”. I chyba nie pomyliłem się wiele. Z tego co zaobserwowałem rozmyślając na temat DDA i co może się podpiąć pod Twój problem to fakt tego, że DDA mają autentyczny problem z odczuwaniem, przeżywaniem i utrzymania na dłuższą metę w sobie poczucia bycia szczęśliwym. Nawet jeżeli to się pojawia, wtedy ludzie są zazwyczaj strasznie pozytywnie nastawieni do wszystkiego (euforia), to za jakiś czas przychodzi zjazd w dół i lądują na samym dole. Gdyby on poszedł do lekarza, to oprócz syndromu DDA, na 100% dowiedziałby się, że cierpi na przewlekłą depresję.

      Jego stosunki z rodziną są takie jakie są, bo utworzyły się na skutek silnych przeżyć emocjonalnych w domu. Mieli tylko siebie i paradoksalnie tylko w swoim towarzystwie czują się dobrze. Bo zbliżyły ich przeżycia, których nie są w stanie powtórzyć w dorosłym życiu. O ile mają szczęście i trafiają na normalnych ludzi – tylko wtedy nie zdają sobie z tego szczęścia sprawy i czują się nieswojo. Nie ufają. Trochę jak z więzami braterstwa pomiędzy żołnierzami. Tylko tutaj akurat nie ma to nic wspólnego z górnolotnymi uczuciami. Ich wiąże strach, depresja, poczucie zagrożenia, wyobcowanie, ciągłe wyczekiwanie na to zło, które zaraz się wydarzy. Oni już są związani swoimi przeżyciami ze sobą. Nie muszą nic budować. W związku z kimś z zewnątrz sytuacja wygląda kompletnie inaczej. Trzeba się otworzyć, zaufać. Paradoks polega na tym, że tego nie potrafi i ucieka w związek który już ma stworzony i nie musi budować. Rodzeństwo natomiast czuje to co on. I jeżeli nikt z nich nie poukładał sobie życia, to też nikt nie będzie w stanie im wytłumaczyć, że relacje mogą wyglądać zupełnie inaczej. No bo jak? Skoro oni jako rodzeństwo są odcięci? Co i jak ma do nich dotrzeć? Są lojalni wobec siebie i nawet gdyby ktoś im powiedział, że białe krowy w kropki bordo latają po ulicy i oni by je widzieli, to pytaliby siebie czy mają w to uwierzyć.

      A skąd takie jego zachowanie? Cóż, zadam pytanie retoryczne. Jeżeli on wywodzi się z domu dysfunkcyjnego, to jak myślisz, czy on widział wzorce, które pokazałyby mu jak ma właściwie postępować w różnych sytuacjach? Np. w sytuacjach partnerskich? Czy uważasz, że jeżeli on miał rodziców, to przykład związku jaki od nich dostał był dobrym przykładem relacji? Więc z jakiego źródła on ma czerpać doświadczenia i zachowania, skoro to najważniejsze źródło dało przysłowiową plamę? On wywodzi się z całkiem innego świata. Tam panował inne zasady, a on nieświadomie według tych zasad żyje. A alkoholizm? Cóż, nie odkryję Ameryki przed Wikingami, jeżeli powiem, że jak większość używek i nałogów, ma on za zadanie ułatwić radzenie sobie z przeszłością. Nie jest w zamyśle pielęgnowany by być dla kogoś złym człowiekiem.

      Oczywiście są ludzie, DDA, czy jacykolwiek inni, którzy sami doszli do tego co jest złe i jeżeli było się tego świadkiem to wie się, że tak nie będzie się postępować i już, ale jest to bardzo trudne do osiągnięcia. Nie wiem od czego to zależy, od jakiej cechy charakteru.

      Mentalnie zatrzymał się po prostu w tych latach dzieciństwa. Choć może niektóre cechy ma dobre, to cały czas jest podłączony do tych przeżyć. Chce czy nie on dąży do samounicestwienia.

       

      kaczor54
      Uczestnik
        Liczba postów: 135
        w odpowiedzi na: Filmy warte obejrzenia #451594

        Ja polecam „Mój rower”, oraz ” Pod Mocnym Aniołem”.

        Ten pierwszy nie jest jakoś wstrząsający – na pierwszy rzut oka. Ale – wielu ludziom, nie tylko z tego forum powinien dać do myślenia. By nie stać się tak zmęczonym życiem jak najstarszy z trójki bohaterów.

        Drugi film to już inna jazda kolejką. Więckiewicz w roli faceta, który stara się porzucić alkoholizm dla … kobiety.

         

        kaczor54
        Uczestnik
          Liczba postów: 135

          Witam 🙂

          Piszę pierwszego posta od dość długiego czasu, ale – jak zobaczyłem Twoj temat, to pomyślałem, że ktoś chciał by mnie tknęło z wejściem na forum 😀 Otóż:

          „Nie chcę zawieść najbliższych, porozmawiałbym o tym z Moją Ukochaną ale wstyd mi się przyznać do tego że mnie Ciągnie, mogła by mnie nie zrozumieć i wyciągnąć pochopne wnioski. WSTYDZĘ SIĘ PRZYZNAĆ DO TEGO ŻE NIE DAJĘ RADY CHWILAMI.”

          W trakcie mojej 6 miesięcznej podróży poznawczej zauważyłem, że DDA mają dwa główne problemy: pierwszy to strach przed otwarciem się całkowitym przed drugą osobą. Wpuszczenie jej do swojego wnętrza, przed obawą, że wejdzie i wyjdzie wynosząc raz na zawsze to czego boimy się utracić – czyli zaufanie, które i tak dość rzadko zdarza nam się eksponować. Chowamy je w sobie w stosunku do osób, do których nie powinniśmy i które są nam najbliższe. To jak kupić auto za milion dolców i trzymać w garażu. A drugi problem jest taki, że wielu wydaje się, że mogą być autentycznie szczęśliwi. Tzn. gonimy za ułudą idealnego życia. Ludziom z DDA wydaje się, że mogą osiągnąć katharsis – a to nieprawda. Jedyne co ludzie mogą zrobić goniąc szczęście – to je stracić podczas tej gonitwy.

          Ale koniec z laniem wody :]

          Pamiętam, że sam popełniałem ten błąd, który Ty teraz popełniasz. Myślałem, że w pewnym sensie jestem zdany sam na siebie. Ze kłopoty to moja działka i każdy radzi sobie z nimi sam. Ja powinienem radzić sobie sam. A więc? Zamknięcie się? Tak. Alkohol? Tak. Choć nigdy nie stanowił prawdziwego problemu. Nigdy mi w niczym nie przeszkodził. Nie tak jak mojemu ojcu. Ale był. I był to pewien sposób na odreagowanie, wyciszenie się. Może i w pewien sposób działało. Ale bomba atomowa też działa, a wcale czymś dobrym nie jest. Prawda?

          Jezu, jak ze mnie czasem było ciężko wyciągnąć coś na temat moich problemów …

          No więc – teraz wiem i mówię to z całą odpowiedzialnością, że jeżeli masz kogoś bliskiego, to jedyne co możesz zrobić to się przed tą osobą otworzyć całkowicie. To ona ma zostać powiernikiem Twoich myśli i uczuć. Nie jesteś sam z Twoimi problemami. I nikt nigdy sam ze wszystkim sobie nie poradził. Jedyne co można samemu zrobić to wykopać sobie dół. Który i tak ktoś za nami będzie musiał zakopać.

          Jeżeli z kimś jesteś i chcesz z nim być, to jedynym hamulcem powstrzymującym Ciebie przed uwolnieniem się od części bólu i kłopotów jesteś Ty sam.

          Stres będzie tym większy im dłużej będzie się go zatrzymywać w sobie. A w końcu? Stanie się to czego się boisz. Wypijesz kiedyś trochę alkoholu, może nawet nie za wiele. Ale będziesz mieć ciężki okres, o którym ktoś do końca może nie wiedzieć. Powie coś i być może wybuchniesz.Hhhhm, to tylko przykład. Pisząc te zdania miałem a na myśli mojego ojca. Jakbym pisał do niego. Terapia psychologiczna martwego człowieka? Czemu nie. W końcu żyjemy w Polsce. Ale tak po prawdzie – to raczej dokopywanie się do przeszłości i konfrontacja z rzeczywistością. Sam sobie odpowiadam na pytanie związane z ojcem. Doświadczenie robi swoje. A przeszłość tylko potwierdza, że wyciągam odpowiednie wnioski.

          Ludzie czasem mają różne myśli. Ale to tylko myśli. Ja kłócąc się z moją eks czasem miałem myśli godne najznamienitszych twórców literatury kryminalnej.

          Coś w myśl: „Gdybyś wiedziała jak bardzo mnie wkur…, sama byś sobie przyp…”. Ale to tylko myśli. Choć ten cytat został wzięty z kwejka, jednak przez łzy śmiechu dobrze opisuje to jak człowiek czasem się czuje. Bo związek nigdy nie będzie idealny.

          Istnieje wyjście z tego układu – otwarcie się przed kobietą. Tylko wtedy trzeba mieć świadomość, że przyznaje się do tego, że nie jest się wszechmocnym. Że nie daje się rady samemu. A przyznać się samemu przed sobą, że tak naprawdę zależy się od kogoś innego, to najtrudniejsza rzecz do pokonania.

          Myślę jednak, że jeżeli człowiek to zrobi, dotrze do niego, że alkohol wcale zły nie jest. Że można się napić dla towarzystwa i dobrze się bawić. Że nie musi być zwiastunem kłopotów. Bo one koniec końców stracą na swojej sile i znaczeniu – gdy tylko ktoś o nich będzie wiedzieć i Nas wesprze 🙂

          kaczor54
          Uczestnik
            Liczba postów: 135

            http://www.phobiasocialis.fora.pl/symptomy,93/lek-przed-rozmowa-telefoniczna,162-225.html

            To znalazłem na temat Twojego problemu. Osobiście nie miałem nigdy do czynienia z takim lekiem jak Twój. Za to znam to uczucie, gdy zrobi się coś, co właściwie jest błahostką a mi przynosiło frajdę i dumę jakbym co najmniej  ukończył Harvard …

            Kompleksy, strach przed upokorzeniem, wyśmianiem. Być może kiedyś w przeszłości przeżyłaś sytuację jakoś związaną z rozmową i zapadło Ci to głęboko w pamięć. Tak głęboko, że teraz tylko podświadomość to pamięta i przez to tak reagujesz?

            kaczor54
            Uczestnik
              Liczba postów: 135
              w odpowiedzi na: Czy jestem DDA ? #399292

              Hej 🙂

              Myślę, że Twój główny problem to chęć akceptacji i posiadania ojca. W tej kwestii wiele się w Twoim życiu zmieniało. To jeden z najmniej stabilnych elementów Twojego życia. Postanowiłaś zbawić ojca, kosztem swojego życia i stabilności psychicznej. Trochę przypomina to próbę ratowania związku za wszelką cenę. Poświęcenia siebie w imię tego, co chce się za wszelką cenę osiągnąć. Miłość ojca. Akceptacja. Bycie ważnym dla kogoś.

              Widzisz jednak, że to Cię niszczy. Ma to wpływ, ogromny na Twoją osobę. Opuszczenie się w nauce to tylko symptom. Ten najbardziej widoczny. Po prostu przestałaś myśleć o sobie, o swoich potrzebach, problemach. Chcesz zostać mesjaszem. Poświęcić się w imię ratowania swojego taty. Postawa, sama w sobie jest szlachetna. Ale musisz też patrzeć na siebie i na swoje dobro. Im silniejsza będziesz sama dla siebie, tym silniejsza będziesz mogła być dla innych. Także dla swojego chłopaka.

              Wiesz, jeżeli chodzi o problem z alkoholem. Masz awersję do tego i to będzie ciężko zmienić. Najbardziej Twojego chłopaka może boleć to, że mierzysz go miarą innych. Że obwiniasz go za czyny innych, których on nie popełnił. Tak myślę, bo byłem w tej samej sytuacji. Nie obwiniaj go za to. Ja musiałem się nieźle napracować, by ten lęk u mojej eks odegnać od niej. Po pewnym czasie (dość długim) udało mi się jej pokazać, że nie wszyscy po alkoholu są tacy sami. Mój ojciec też był agresywny po alkoholu. Ale nie ja. I napracowałem się ogromnie, by jej pokazać, że nie jestem taki jak jej byli.

              Wiesz jak ucieszyłem się, gdy po miesiącach starań i dowodów usłyszałem od niej” Krzysiu, Ty po alkoholu jesteś jeszcze bardziej milusi, niż na trzeźwo”.

              To nie alkohol jest źródłem zła. To ludzie nim są.

               

               

              kaczor54
              Uczestnik
                Liczba postów: 135

                Witaj 🙂

                Najbliższym wsparciem obecnie jesteście dla siebie Ty i Twoja siostra. Nikt Was lepiej nie zrozumie. I nie ma co na to liczyć. Bo ludzie nie interesują się sprawami innych. A nawet jeśli coś widzą – bagatelizują to co widzą, bo nie chcą brać odpowiedzialności za samą tylko wiedzę :/

                Jeżeli macie jakąś bliską rodzinę, to może warto z nimi rozmawiać 🙂

                I tak jak pisali moi poprzednicy – staraj się nie myśleć o tym co mówią inni. Bo teraz nie mają pojęcia o czym gadają, a za parę lat okaże się, że te wydarzenia których doświadczasz teraz w pewnym sensie także Cię umocnią. Trzeba tylko wybrać odpowiednią drogę.

                Pamiętam co psychotropy robiły z moim ojcem. Pamiętam jaki był i jak się zachowywał. Tego nie opisuje się normalnym ludziom, znajomym, kolegom, bo nie zrozumieją, ani joty z tego. Skarbem jest przyjaciel w takiej chwili. Tylko trzeba takiego mieć :/ A to który jest prawdziwym przyjacielem, niestety okazuje się po latach dopiero. Trzymajcie się z siostrą razem. Blisko. To obecnie Twoja największa linia obrony. Spędzajcie ze sobą czas. Nie oddalajcie się od siebie.

                Szukaj czegoś co Ci pomoże. Dzięki czemu poczujesz się lepiej. Bóg, wiara? Może. Tyle, że to po prostu kolejna wersja afirmacji. Jeżeli nie pomaga – szukaj czegoś innego. Jeżeli modlitwa pomaga, to rób to. Tylko nie standardowa „Aniele, bla bla bla”. Tylko taka zwykła, jakbyś rozmawiała z drugą osobą 🙂

                P.S.

                Proszę, nie kieruj tej agresji na siebie. Nie kalecz się. I nie dopuść do eskalacji tych zachowań w Tobie. Krzycz, przeklinaj, by się wyładować. Uderzaj w coś miękkiego. Korzystaj z spacerów. Chwila ucieczki od domowej atmosfery, gdy ta staje się ciężka, pozwoli Ci się wyciszyć.

                Warto walczyć o minimalizację wpływu tego stanu rzeczy, na Twoje bądź co bądź przyszłe dorosłe życie.

                 

                kaczor54
                Uczestnik
                  Liczba postów: 135
                  w odpowiedzi na: Nowy DDA ? #396259

                  Cześć Alan 😀

                  kaczor54@gmail.com

                   

                  😀 😀

                  kaczor54
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 135
                    w odpowiedzi na: Związek #395541

                    Hej 🙂

                    Przeczytałem cały wątek i poczyniłem pewną obserwację, którą chciałbym się podzielić. Otóż: marietka – „Ja mam podobnie..dzis juz nie wytrzyamalam.. moj chlopak po raz kolejny sluchal tego jak sie zale,sluchal jak zle jest w moim domu,jak zle jest ze mna..boje sie ze kiedys nie wytrzyma i po prostu mnie zostawi?dobrze rozumiem co czujesz..rozchwianie emocjanalne?”

                    Piszesz głupoty. Tak chłopak może mieć dość, jeżeli w jakiś sposób jest ktoś toksyczny. Obwinia kogoś za coś czego nie robi, lub próbuje kontrolować, wymyśla nieistniejące sytuacje. Ale … szczerze – nie masz się czego bać.

                    To, że tyle mówisz, narzekasz, płaczesz i żalisz się – to jest wynikiem czegoś. Nie bierzesz tego z powietrza, bo tak Ci się podoba i akurat nie masz co robić. To Twoje uczucia, Twoje myśli i jeżeli mówisz o nich chłopakowi, to powinien to docenić. Dlaczego? Bo pewnie jest jedyną osobą, której się tak zwierzasz. I jeżeli ma choć trochę naoliwiony ten kołowrotek w którym biega mały chomiczek w mózgu każdego człowieka, to nie zostawi Cię z tego powodu. A przynajmnie ja bym tak nie zrobił. Piszę z własnego doświadczenia i obserwacji. Czasem warto wyryczeć się na maxa. Spotykacie się, rozmawiacie chwilę, po czym Ty się załamujesz. Lament, płacz, łzy, szarpane wypowiedzi … i po jakimś czasie, druga część spotkania jest już normalna, bo wyładowałaś się, wyrzuciłaś z siebie to co boli i możesz prawdziwie cieszyć się chwilami ze swoim chłopem.

                     

                    Pozdrawiam 🙂

                    kaczor54
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 135

                      Hhhhmmm roxy – czy to trochę nie jest tak, że teraz mimo wszystko jego z Tobą łączy dziecko/ dzieci? 🙁

                      I Ty przeżyłaś szok, bo okazało się, że go kochasz? A on? Czy widziałaś w nim po tym jak się zeszliście chociaż odrobinę zmiany?

                      Bo z tego co widzę, mimo tego co zrobiłaś, walczysz o ten związek. A czy on kiedyś walczył? 🙁

                      Pozdrawiam 😉

                      kaczor54
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 135

                        Nie ma mowy, bo to jest wpisane w Wasze życie. Jest przekonany, że zawsze po takim okresie się zobaczycie. A jeśli nie?

                        Poza tym, jeżeli dalej dochodzisz do takiego wniosku jak w ostatnich zdaniach, to gdybyś odeszła coś jeszcze do niego czując. On mógłby w końcu zrozumieć, że kocha i miałby szansę naprawy. Jeżeli skończysz to, gdy już nic nie będziesz czuć – wtedy nawet jego „oświecenie” Wam nie pomoże 🙁

                        Jakby co, to są tylko takie moje dywagacje na temat. Raczej staram się zmusić do przemyśleń itp. 😉

                         

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 133)