Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Knockin' On Heaven's Door…

Przeglądasz 10 wpisów - od 151 do 160 (z 687)
  • Autor
    Wpisy
  • Jakubek
    Uczestnik
      Liczba postów: 931

      Do JAG i FF:

      Wkleiłem sobie avatar, żeby trochę uporządkować wygląd wątku. Chociaż teraz widzę, ze trochę zbyt niebieski, jak u Just a Girl. Może zmienię na inny kolor. Fenix Fenix, też Ciebie namawiam:)

      Dobranoc:)

      Fenix
      Uczestnik
        Liczba postów: 2551

        Czy uważacie, że obok zdrady czysto fizycznej, istnieje także zdrada psychiczna ?
        Chociaż połączenie sformułowania „czysto” ze zdradą, jak dla mnie jest bardzo sprzeczne. Dla mnie zdrada jest zawsze czymś ochydnym i brudnym.

        Jakubku miło, że traktujesz nas trochę jak dobrych znajomych. Ze wzajemnością.

        Pozdrawiam

        PS Ja widzę w Tobie bardziej Jakuba niż Jakubka 🙂

        Just a girl
        Uczestnik
          Liczba postów: 78

          Jakubku, książkowo wyróżnia się w syndromie DDA cztery role, w jakie wcielają się dzieci w domach alkoholowych (dysfunkcyjnych). Te role to: bohater rodziny, kozioł ofiarny, maskotka rodziny i dziecko niewidzialne. Ta rola nie została mi w żaden sposób przypisana, na którymś z pierwszych spotkań prowadząca przeczytała nam opisy poszczególnych ról, a następnie zapytała, który z opisów jest nam najbliższy, jak same byśmy siebie określiły. Rola dziecka niewidzialnego nie opisuje mnie w pełni, widziałam w sobie też cechy bohatera rodziny, ponieważ jestem znacznie starsza od mojej siostry, przez co moi rodzice właśnie mnie szarpali między sobą latami i angażowali we wszystkie swoje awantury i spory. W swoich postach określiłam siebie kilkukrotnie jako „dziecko niewidzialne” ponieważ określenie to (opis tej roli) bardzo dobrze oddaje to jak czułam się i funkcjonowałam w domu rodzinnym. Jest to dla mnie w chwili obecnej coś jak skrót myślowy, służący do nazwania całego zbioru cech przypisanych temu pojęciu.
          Jeśli masz ochotę, poczytaj o tych rolach w internecie, jest trochę ciekawa, jak sam byś siebie określił 🙂

          Fenix Fenix, w jakiś pokrętny sposób przenieśliśmy wszystkie swoje nieumiejętności na grunt naszych związków, możliwe, że to się zwyczajnie nie mogło skończyć inaczej. Czasem zastanawiam się, czy gdybym trzy lata temu trafiła na terapię, gdybym odkryła gdzie leżą moje problemy zanim wszystko się posypało, czy wtedy dalej bylibyśmy razem. Jest to jeden z możliwych scenariuszy, ale inny, równie prawdopodobny zakłada, że moje zmiany samej siebie mogłyby nie spotkać się wcale z uznaniem partnera, ponieważ to zmusiłoby go od opuszczenia jego strefy komfortu – on również musiałby się zmienić. Takie gdybanie 🙂
          Co jest natomiast pewne, skoro wychowywali nas ludzie niedojrzali emocjonalnie, często również uzależnieni (ja wiążę niedojrzałość emocjonalną z uzależnieniem, przynajmniej na etapie „wchodzenia w nałóg”), nie było takiej siły, byśmy nie wyszli z tego w jakiś sposób „poturbowani”.

          PS. Mój awatar nawiązuje do mojego uwielbienia dla filmów i bajek Tima Burtona 😉

          Fenix
          Uczestnik
            Liczba postów: 2551

            Ja byłam typowym dzieckiem niewidzialnym, określanym także, jako dziecko we mgle.

            Teraz wiem, że gdybym na terapię trafiła w wieku 18 – 19 lat nigdy nie związałabym się z tą osobą. Mój związek rozpoczął się jak miałam 21 lat. Teraz widzę jak bardzo do siebie nie pasowaliśmy pod baaaardzo wieloma względami.
            Może to trochę okropnie zabrzmi ale weszłam chyba w tę relację, bo ktoś okazał mi zainteresowanie. Bardzo chciałam, żeby ktoś mnie pokochał i marzyłam o stworzeniu trwałego związku.
            Spotykałam się z zainteresowaniem chłopaków ale moja nieśmiałość bardzo mnie blokowała i nie przeradzało się to w dłuższe znajomości. Chyba sama nie pozwalałam poznać siebie, bo – cóż za niespodzianka – czułam się NIEWYSTARCZAJĄCO DOBRA. W ten sposób skutecznie zniechęcałam do siebie.

            Just a girl
            Uczestnik
              Liczba postów: 78

              Fenix Fenix, tak bardzo podobnie jest w naszych głowach, aż trudno w to chwilami uwierzyć…

              Jest mi dzisiaj trudniej. W ciągu ostatnich dni czułam się bardzo dobrze, czułam że mam wokół siebie kilka bliskich, wspierających osób. Byłam spokojna i zupełnie nie przeszkadzało mi, że na mój telefon nie przychodzą żadne wiadomości. Było mi dobrze samej ze sobą, nie czułam samotności. Miałam nawet taką myśl, że jest mi dużo lepiej, kiedy nie muszę czekać na smsa, telefon, zaproszenie na spotkanie od jakiegoś mężczyzny, który obecnie zaprzątał moje myśli. Miałam poczucie, że wystarczam sama sobie i w jakiś dziwny sposób bardzo wtedy doceniałam to, że jestem sama dla siebie. Jakbym sama była w stanie dać sobie wszystkie uczucia, których potrzebuję, zapewnić sobie bezpieczeństwo, uwagę, akceptację itd. Ale dziś już nie ma we mnie tego spokoju, dziś czuję BRAK. Niepostrzeżenie wkradło się dzisiaj do mojego serca poczucie pustki, które pociągnęło za sobą napięcie i zdenerwowanie. Nie mogę znaleźć sobie miejsca, trudno mi skupić się na czymkolwiek. Do moich myśli wdarł się lęk, że to się już nie zmieni. Wiem, że to ten lęk pociągnął za sobą wszystko to, o czym napisałam wcześniej.
              Nie lubię weekendów, w tygodniu funkcjonuję znacznie lepiej. W pracy wyganiają mnie na urlop, a ja jestem przerażona, bo nie wiem jak uda mi się przeżyć minimum dwa tygodnie dni takich jak dzisiejszy.

              Fenix
              Uczestnik
                Liczba postów: 2551

                Just a girl :

                Spokojnie 🙂
                Na razie jesteś jeszcze mocno rozchwiana emocjonalnie, terapia spowodowała, że zaczęłaś dostrzegać różne rzeczy ale nadal masz wiele spraw do poukładania. Czujesz się chyba mocno pogubiona. Ale to przejdzie.
                Ja w tym trudnym czasie odnalazłam cel życia, do którego konsekwentnie zmierzam. Uświadomiłam sobie, co tak naprawdę chce robić, co mi sprawia przyjemność. Odpowiedziałam sobie także na pytanie, jakie cechy są dla mnie ważne u przyszłego partnera. Poświęciłam ten czas na poznanie siebie. Robiłam różne rzeczy, żeby sprawdzić co mi sprawia przyjemność. Obdarowywałam siebie drobnymi prezentami.

                Też miałam takie momenty, żeby ktoś był, tu, teraz, natychmiast. Też myślałam, że będę już sama do końca życia.
                Ale wtedy brałam głęboki oddech, czasem zwyczajnie się wypłakałam i mówiłam sobie – CIERPLIWOŚCI.

                Teraz mam wrażenie jakby nadchodziła burza, która przynosi powiew świeżości i oczyszczenie.

                Ty też przestaniesz być Gnijącą Panną Młodą – bo avatar chyba przedstawia właśnie tę postać.

                Pozdrawiam 🙂

                Fenix
                Uczestnik
                  Liczba postów: 2551

                  Jako nastolatka postanowiłam sobie, że nigdy nie zwiążę się z osobą uzależnioną, dlatego chłopcy przesadzający z alkoholem, byli na wstępie przekreślani.
                  I faktycznie nie związałam się z kimś uzależnionym. Związałam się z osobą, która swoim zachowaniem przypominała moją matkę. Związałam się z osobą, która swoim zachowaniem niszczyła ślady mojego poczucia wartości. A zainteresowanie innymi kobietami dodatkowo godziło w poczucie kobiecości. Nigdy nie miałam dowodu na faktyczną zdradę ale
                  bardzo bolało obserwować, jak partner stara się oczarować kogoś innego.
                  bardzo bolało przypuszczenie, że woli rozmawiać z kimś innym.
                  Nie przypominam sobie, żebym usłyszała, że mnie kocha i podobam mu się, powiedziane tak od siebie. Na pytania, czy mnie kocha, czy mu się podobam, słyszałam odpowiedź „przecież wiesz, że tak”. Czułam się jakbym zmuszała kogoś do mówienia tego, czego nie czuje.
                  Czułam się jak COŚ co jest wygodne, bo pod ręką. Czułam się jak COŚ co jest, bo jest a ktoś bardziej interesujący zawsze się znajdzie.

                  Wybaczcie ale chyba musiałam to z siebie wyrzucić.

                  Just a girl
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 78

                    Fenix Fenix, przede wszystkim dziękuję za post z 18:17. Bardzo dodajesz mi otuchy. Gdyby powiedział to ktoś z moich znajomych, wiedziałabym, że mówi to aby podnieść mnie na duchu, ale nie wierzyłabym w to. Nie dopuściłabym sensu tych słów do siebie. Ciężko słuchać tego typu słów od osób, które wieczorem zasypiają w ramionach kochanej osoby. Ty natomiast byłaś tam gdzie jestem teraz ja, zmierzyłaś się już z tym, z czym mierzę się teraz ja. Przeszłaś tę drogę, dlatego twoje słowa nie są dla mnie czczą pisaniną, ale faktycznie dają nadzieję na to, że jeszcze wszystko się zmieni. A także, że wszystko jest wykonalne, że moja praca będzie przynosiła rezultaty. Dziękuję 🙂

                    Ja również obiecywałam sobie, że nigdy nie zwiążę się z osobą uzależnioną. Miałam wtedy 18 lat, a On był zupełnie inny niż mój ojciec. Pochodził z „dobrego domu”, był bardzo mądry, znał się na wielu rzeczach. Miał doświadczenia, jakich ja nie miałam. Później, kiedy już mieszkaliśmy razem, pracowaliśmy, także był zupełnie inny niż mój ojciec. Odpowiedzialny, praca była na pierwszym miejscu, spędzał czas w domu, nie szlajał się z kolegami. Dopiero po latach okazało się, że okazjonalne „używanie” tak naprawdę należy nazwać uzależnieniem, ponieważ wcale nie było okazjonalne. Było Jego sposobem na wszystko, na to co dobre działo się w życiu i na to co złe. Było Jego jedynym sposobem na to, że ja rozsypywałam się czasem na kawałki. Mało brakowało a sama uzależniłabym się razem z Nim. Dowiedziałam się o tym dopiero kiedy odeszłam, wyjaśniła mi to wszystko terapeutka.

                    Fenix Fenix, pisz o wszystkim. Wyrzucaj z siebie wszystko. Ja znajduję wciąż kolejne podobieństwa, mimo, że niektóre nasze doświadczenia są bardzo odmienne.
                    Przykro mi, że nie czułaś się kochana. Zastanawiam się, jak bardzo wciąż siedzi to w Tobie? Ostatni wpis brzmi przejmująco, może tak, jakby wszystko co zraniło Cię w tym związku, w na chwilę wróciło, te wszystkie uczucia, wspomnienia. Ja sama zauważam, że nie do końca jeszcze odpuściłam, choć wiem, że ten mężczyzna nigdy już nie pojawi się w moim życiu. Paradoksalnie,to On tego nie chciał.

                    Fenix
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 2551

                      Mój wpis był rodzajem katharsis. Nie czuję już ani złości, ani bólu.
                      Z całą pewnością mogę napisać, że mam to już za sobą. 🙂

                      Jakubek
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 931

                        Hej Just a Girl,

                        Uwierz, że to tylko przejściowy okres samotności. Dzisiaj z zazdrością obserwowałem na drogach rodziny powracające znad morza. Jak Ty masz dobrze, że możesz tam wyskoczyć w każdej chwili! Ode mnie to niezła wyprawa. Mam nadzieję, że jednak tam się wybiorę.

                        Weekendy, to faktycznie dziwny czas. Chciałoby się spędzić je z kimś bliskim. Wymyślam dla siebie różne „wypelniacze”, czasem spotkam się ze znajomymi, ale to nie to samo co czas tylko we dwoje. Dziś akurat odwiedzili mnie znajomi, którzy poznali się podczas karnawału w Rio de Janeiro. Polecieli tam osobno, jako single i nie znając się wcześniej, a wrócili jako para i są już ze sobą od pięciu lat. Choć akurat obecnie trochę negatywnie iskrzy między nimi, co mnie smuci, ale wierzę, że pokonają kryzys. Oboje są sporo po trzydziestce. Wydają się świetnie dobrani pod względem zainteresowań – trafili na siebie jak w korcu maku.

                        Trochę wiary dziewczyno.

                        Jedno mogę stwierdzić, warto zakosztować nowych środowisk i okoliczności w poszukiwaniu znajomości. A już na pewno – wg mnie – niezbyt dobrym pomysłem jest szukanie tej bliskości, o której mówisz/marzysz w granicach własnej firmy, czy nawet branży (co nie znaczy, że to czasem nie może się udać). Jednak, mimo, że jest to w pozornie łatwiejsze, a „obiekty” wydają się być na wyciągnięcie ręki, uważam, że miłość przenikająca się ze sferą zawodową napotyka niestety wiele trudnych do pokonania przeszkód. Można czasem spróbować zmienić schemat, np. zajrzeć pod kasztan. Nie wiem czy to, co piszę ma sens, bo tylko miałem wrażenie, że te nietrafione znajomości miały też jakieś konotacje zawodowe.

                        Przykładem zakodowanego u mnie stosunku do kobiet, niech będzie wyznanie, że po Twojej skardze, że Ci źle, natychmiast uruchomiło mi się myślenie, że muszę to zmienić, coś zrobić, żebyś wyszła z dołka, uśmiechnęła się, może nawet powinienem(!) zaroponować Ci spotkanie nad morzem. Trudno mi powstrzymać to poczucie odpowiedzialności za moje rozmówczynie, ale pracuję nad tym.

                        Jeśli wyjadę nad morze pozdrowię je od Ciebie.

                        Pozdrawiam:)

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 151 do 160 (z 687)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.