Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Knockin' On Heaven's Door…

Przeglądasz 10 wpisów - od 561 do 570 (z 687)
  • Autor
    Wpisy
  • Czerwonewino
    Uczestnik
      Liczba postów: 99

      Jakubku, a raczej Jakubie… Robisz świetną akademicką analizę w oparciu o obserwację siebie. Nie miej mi za złe słowa „akademicki”, ale taki jest właśnie mój odbiór (subiektywny). Czyta się Ciebie bardzo dobrze. Wnikliwe i trafne konkluzje. Niestety, wszystkie są z poziomu „ja dorosły”. Zwracam na to powtórnie twoją uwagę, bo obawiam się, że gdy już wyszukasz w sobie „wszystko”, wszystko pięknie opiszesz i przeanalizujesz z pozycji Jakuba – to staniesz pod ścianą. Musisz znaleźć przestrzeń dla małego chłopca, Jakubka (jeżeli to twoje prawdziwe imię). Dopóki tego nie zrobisz, nie zdołasz się uwolnić. Jednym z najważniejszych punktów zdrowienia jest zrównoważenie w sobie (a raczej zmniejszenie istniejących dysproporcji) dorosłego, krytyka i wewnętrznego dziecka.

       

      Jakubek
      Uczestnik
        Liczba postów: 931

        Bardzo ciekawe, to co mówisz. Ja tu piszę z przekonaniem, że wykonuję coming out, ujawniając moją niedojrzałość, infantylność, niedorosłość, słowem narażam się na publiczną kompromitację, bo pokazuję, że zatrzymałem się w rozwoju na etapie/pozycji dziecka. A Ty tymczasem widzisz  w tym pisanie z pozycji „ja dorosły”. To chyba jakieś ważne spostrzeżenie (jeszcze nie wiem jak ważne). Czyżbym samooszukiwał się w procesie docierania do wewnętrznego dziecka, dokonywał automanipulacji. Jak dorosły, który udaje dziecko, zamiast się z nim utożsamić. To jest coś… Tylko co? Nachodzi mnie myśl, że to niemoc mojej samodzielności. Sam nie dam rady. Tylko terapeuta (nie mam innego pomysłu) pomoże mi zejść na prawdziwy poziom dziecka. Sam nie mogę albo zbyt się boję.

        Robię kolejny już przegląd terapeutów. Daje sobie tydzień na wybór. Na razie wiem tylko, że nie chcę klasycznej terapii psychodynamicznej, której już  doświadczyłem. Zakaz picia wody podczas sesji w upalny letni dzień, to nie dla mnie.

        Ciekawe dajesz „zwroty”;)

         

         

        Czerwonewino
        Uczestnik
          Liczba postów: 99

          Moja terapeutka pracuje w podejściu integratywnym. Polega ono na dopasowywaniu technik terapeutycznych do danej osoby, czyli korzysta ze wszystkich podejść. U mnie się to sprawdza. Nie jestem łatwym „pacjentem”😁
          Na terapii jestem, raptem, od ponad dwóch miesięcy (to moje drugie podejście) i już terapeutka zaczyna ze mną pracę z wewnętrznym dzieckiem. Najpierw byłam przerażona i przekonana, że jeszcze nie jestem gotowa (czytałam, że niektórzy nawet po 2 latach terapii nie dotykają wewnętrznego dziecka), ale ona powiedziała, że dziecko już się „dobija”. Doszłam do tego co muszę zrobić, aby dać mu przestrzeń.
          Nie uwierzysz, ale ja swoją terapeutkę znalazłam poprzez wpis w google: terapia DDA „miasto” „obszar”. Jedynym założeniem było, że ma być najbliżej trasy z pracy do domu 🤣🤣🤣 Cóż za założenie wysokich lotów 🤣🤣🤣
          Usprawiedliwieniem jest to, że działałam pod wpływem silnego impulsu.

          Ja też funkcjonuję, analizuję, rozbieram wszystko na czynniki pierwsze, szukając rozwiązań z pozycji ja dorosły. Dlatego, może, wyczuwam to w Tobie. Na każdej sesji terapeutka uświadamiała (i uświadamia) mi, że wychodzi ze mnie na każdym kroku dorosły i krytyk. Wszystko rozpatruję posługując się logiką i rozumem… A dziecko to czyste emocje 🤗

          Jakubek
          Uczestnik
            Liczba postów: 931

            DDA – zabawy wewnętrznego dziecka

            Kiedy miałem kilka lat uwielbiałem bawić się drewnianymi klockami. Miałem taką drewnianą skrzynię na zabawki z zamykanym na zatrzaski wiekiem*. Przechowywałem w niej całą furę prostych drewnianych klocków – gładko oszlifowanych prostopadłościanów w kolorach naturalnego drewna, niebieskim i czerwonym. Miałem zabawę, polegającą na wzniesieniu z tych klocków wysokiej budowli w tak przemyślny sposób, żeby potem przez wyjęcie tylko jednego klocka z podstawy, całość zawalała się na podłogę. To były pułapki na oddziały plastikowych żołnierzyków, Indian, kowbojów i rycerzy. Wiem, że również dzisiaj dzieci bawią się podobnymi klockami. Mają tylko do wyboru więcej kształtów i kolorów.

            Jakież było moje zdziwienie, kiedy parę miesięcy temu odkryłem, że na bazie podobnych klocków, ktoś stworzył grę towarzyska JENGA. To zestaw kilkudziesięciu identycznych drewnianych prostopadłościanów, z których buduje się wysoką wieżę, zaczynając od prostej konstrukcji, a potem wyciągając z jej podstawy kolejne klocki i przenosząc ostrożnie na sam szczyt. Stopniowo rośnie w górę ażurowa i chybotliwa konstrukcja, która zdaje się przewracać pod wpływem samego spojrzenia. Przegrywa ten gracz, który (nie mając wyjścia) wyciągnie z dołu taki klocek, po którym cała wieża runie na dół.

            To była wypisz wymaluj wariacja na temat moich dziecięcych zabaw. Serce zabiło mi mocniej i kupiłem te klocki (akurat była promocja) bez wahania. Od tamtego czasu trzymam je nierozpakowane w szafie, bo wstydzę się naciskać znajomych, żeby w to zagrać. To jest właśnie przykład tłumienia głosu wewnętrznego dziecka. Zrobiłem krok w kierunku kupna zabawki, ale zaraz dopadły mnie wątpliwości, czy to wypada, czy się nie skompromituję, czy nie wygłupię namawiając innych, itd.

            Na tym mikro przykładzie najlepiej widać, jak traktuję swoje wewnętrzne dziecko. Pomacham mu prezentem przed nosem i schowam go do szafy, na okazję, która może nigdy nie nadejść. Mały już się przyzwyczaił i nawet mocno nie płacze. W większe prezenty, w rodzaju samotnej podróży, kursu literackiego, czy czegoś równie szalonego, oczywiście już nawet nie śmie wierzyć. Po co się później rozczarować.

            *Zrobił tę skrzynię mój wujek stolarz – brat mojego ojca, który potem zginął, wjeżdżając pijany w ciężarówkę motorem WSK. Skrzynia była duża, więc służyła mi też za okręt piracki, samochód wyścigowy, statek kosmiczny, dyliżans, itp.

             

            P.S. Wobec trudności z wyborem terapeuty, postanowiłem zmienić paradygmat. Będę szukał terapeuty, nie po to, żeby poprowadził ze mną terapię, ale żeby pomógł mi znaleźć terapeutę odpowiedniego, do przeprowadzenia ze mną terapii.

            • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, 2 miesięcy temu przez Jakubek.
            • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, 2 miesięcy temu przez Jakubek.
            Czerwonewino
            Uczestnik
              Liczba postów: 99

              Drogi Jakubie, straszny okrutnik z Ciebie wobec małego Jakubka. Za co go tak karzesz?

              Ciekawe, że tak bardzo utkwiła w Twojej pamięci akurat ta zabawa… którą jako „ja dorosły” opisałeś następująco…

              z dzieciństwa: „polegającą na wzniesieniu z tych klocków wysokiej budowli w tak przemyślny sposób, żeby potem przez wyjęcie tylko jednego klocka z podstawy, całość zawalała się na podłogę„,

              Zaś z czasów obecnych (znaleziona Jenga): Stopniowo rosnącą w górę ażurową i chybotliwą konstrukcją, która zdaje się przewracać pod wpływem samego spojrzenia…

              Zastanawiałeś się dlaczego użyłeś akurat takich słów do opisania zabawki? Czy to nie jest niejako paralela Ciebie?

              Jakubek
              Uczestnik
                Liczba postów: 931

                Mam też kolegę we wspólnocie 12krokowej, który często każe mi zastanowić się, dlaczego użyłem takich, a nie innych słów. Twierdzi, że w niektórych słowach odzywa się podswiadomość. Może coś w tym jest.

                Wciąż jeszcze postrzegam siebie, jako niepewną i słabą konstrukcję, którą każdy mógłby bez wysiłku obalić. Dlatego czuję potrzebę kamuflarzu. Z drugiej strony, właśnie zawalenie się, upadek na samo dno jest chyba podstawowym warunkiem uzdrowienia mojego życia. Niepewna wieża runie, ale przecież to, co jest jej podstawowym budulcem, istotą, sercem – drewniane klocki – nie ulegnie zniszczeniu. Można z nich zbudować coś nowego.

                Chyba w taki jestem obecnie procesie. Szukam tego jednego szczegolnego klocka, który pociągnie za sobą lawinę. Nie wykluczam, że ten klocek ma jakąś nazwę.

                Dziekuję za intrygujace zwroty.

                 

                Czerwonewino
                Uczestnik
                  Liczba postów: 99

                  Jestem przekonana, że twój kolega nie każe Ci zastanawiać się, tylko stymuluje Cię do myślenia nad słowami, których używasz🤗
                  Podświadomość podrzuca nam podpowiedzi. Problem w tym, że nie robi tego wprost. Czytając twoje wpisy wyczuwa się, że słowa to twoja ekspresja, coś przez co się wyrażasz, dajesz poznać otoczeniu. Może dlatego twoja podświadomość wykorzystuje właśnie to narzędzie?
                  Klocek, o którym piszesz już jest. Został wystrugany w dniu twoich narodzin. Ma awers i rewers. Awers ma na imię „Jakubek”, a rewers „Jakub”.
                  Musisz zrozumieć, że tylko Ty sam jesteś w stanie wzmocnić swoją „konstrukcję”. Jeżeli będziesz szukał wzmocnienia i uzdrowienia na zewnątrz, a nie w sobie – to nigdy nie odnajdziesz prawdziwego szczęścia. Ktoś z zewnątrz może dać Ci tylko wsparcie, ale nie wykona za Ciebie pracy.
                  Czy wiesz, że każde „ale”, które pada z naszych ust to rodzaj wyparcia?

                  Jakubek
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 931

                    DDA – akceptacja niedoskonałości

                    Fragment pracy na powyższy temat w ramach IV Kroku.

                    PRAGNIENIE (OSIĄGNIĘCIA) DOSKONAŁOŚCI WPĘDZA MNIE W BEZCZYNNOŚĆ (BIERNOŚĆ). PARALIŻUJE MNIE LĘK PRZED TRUDNĄ DROGĄ, PROWADZĄCĄ DO TEGO STANU. NIE ROBIĘ WIĘC NAWET PIERWSZEGO KROKU.

                    Czuję, że moją życiową blokadą jest rozdźwięk pomiędzy tym, kim – uważam, że – jestem, a kim – fantazjuję, że – chciałbym się stać.

                    Dwa główne problemy:
                    1. Nie wiem od jakiego siebie startuję. Nie mam jasności „kim jestem”, ponieważ uciekam od wiedzy o sobie. Bronię się przed tą wiedzą. Podejrzewam, że to, czego mógłbym się dowiedzieć nie zasługuje na istnienie, akceptację, szacunek. Dlatego należy to „coś” ukrywać.

                    • dygresja: introwertyk ma w kwestii zdobywania praktycznej wiedzy o sobie utrudnione zadanie, z powodu oporów przed wychodzeniem do „zewnętrznego” świata, interakcją i zdobywaniem w tym świecie nowych doświadczeń. Każde takie wyjście wiąże się u introwertyka z Wielkim Przełamaniem. Czasem tak wielkim, że woli w ogóle z niego zrezygnować. W przeciwieństwie do niego, ekstrawertyk zdobywa praktyczną wiedzę o sobie niejako przy okazji naturalnej dla siebie aktywności życiowej. Introwertyk natomiast skazuje się na „ugrzęźnięcie” w nieweryfikowanych przekonaniach (fantazjach) o sobie samym – w świecie własnej głowy.

                    2. Mój upragniony stan docelowy (doskonałego siebie) buduję w fantazjach, składając różne cechy dostrzegane w świecie zewnętrznym. Nie umiem (nie chcę) zejść głęboko do swojego wnętrza, by tam skonfrontować wytwór moich fantazji z prawdziwymi pragnieniami (odszukanie Tego Klocka, na którym wspiera się cała Moja konstrukcja). Taki głęboki proces pozwoliłby mi sprawdzić, czy ten stan doskonałości, który obie wymyślam na pewno mi odpowiada. Ja jednak zatrzymuję się na „kojącym” przeświadczeniu, że ten stan doskonałości jest zgodny z oczekiwaniami świata zewnętrznego. Świat zewnętrzny tę doskonałość potwierdza (uznaje, docenia, akceptuje, uprawomocnia). Wystarczy, że zgadzają się na mnie – mniej ważne, czy zgadzam się na siebie.

                    • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, 2 miesięcy temu przez Jakubek.
                    • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, 2 miesięcy temu przez Jakubek.
                    Czerwonewino
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 99

                      Co powoduje, że jesteś dla siebie tak strasznie surowy? Co powoduje, że karzesz małego chłopczyka tłumacząc się strachem? Dużo w twojej treści tego „ale”, które nazywam wyparciem. A może tak jest Ci wygodnie? (nie gniewaj się, czasami trzeba kimś potrząsnąć).

                      Doskonałość to iluzja, subiektywne złudzenie. Nikt nie jest idealny. Czy wyobrażasz sobie świat gdybyśmy wszyscy byli tacy sami, tak samo idealni? Świat przestałby być kolorowy. Każdy z nas wnosi do niego swój własny koloryt.

                      Potwierdzana przez świat doskonałość to pseudodoskonałość, to łatki, metki i inne etykietki naklejane jednym ludziom przez innych. Dlaczego dajesz im do tego prawo?

                      Wkurzyłam się i to bardzo😡 Nie jesteś gorszy od innych, jesteś od nich inny, ale to akurat jest pozytywne. Wprowadzasz do świata własną wartość, inne barwy i inne widzenie świata. Nie pozwól na to, aby inni Ci to odebrali. Nie ulegaj iluzji autorytetów. Czerp z wiedzy, ale korzystaj z niej w zdrowy sposób.

                      Czerwonewino
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 99

                        Jakubku, czy nie dostrzegasz, że, przynajmniej ta część twojej pracy, którą się podzieliłeś – jest zaprzeczeniem akceptacji niedoskonałości?

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 561 do 570 (z 687)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.