Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 10 wpisów - od 31 do 40 (z 580)
  • Autor
    Wpisy
  • truskawek
    Uczestnik
      Liczba postów: 581

      Cześć, Gosiu!

      Mam znajomą, która też miała pretensje do swojej starszej siostry o różne rzeczy i jakoś nie przyjmuje tego, że to jednak rodzice byli za nią odpowiedzialni, a nie siostra. Mnie się wydaje, że jednak trudno uznać taką prostą rzecz, bo musiałaby być gotowa na dzień dobry wywalić swój żal tam gdzie jego miejsce. I nie ma znaczenia cokolwiek jej mówiłem o terapii i rolach w rodzinie, nic więcej nie mam jej do powiedzenia w tej sprawie.

      A nawet jak inne osoby rozumieją, że to była sprawa rodziców, to zauważyłem, że jedyny moment, żeby poszły na jakąś terapię, to gdy coś im się w życiu wali. Wtedy sobie same przypominały różne rzeczy, które im mówiłem, więc to nie było na darmo, ale dopóki nie stanęły pod ścianą, to zupełnie nic się nie zmieniało. Dobry kryzys nie jest zły, więc jak komuś jest źle, ale nie idzie po pomoc, to liczę tylko na to, że taki kryzys przyjdzie i że nie będzie przygniatający. No ale na to już nie mam wpływu, mam tylko taką nadzieję.

      Sama widzisz, że musiało cię solidnie walnąć, żebyś gdzieś faktycznie poszła, mimo że świadomość miałaś od dawna. Ja też poszedłem gdy źle się czułem w związku i coś chciałem z tym zrobić. Rodzeństwo zaakceptowało to, ale nie poczuwają się do bycia DDD, no ale nie mają do mnie żadnych pretensji, więc to inna sytuacja. I tak widzę gdzie się męczą z tym co wynieśliśmy z domu, ale im też więcej nie mam do opowiadania na ten temat.

      Nie do końca zrozumiałem jaki masz z siostrą problem – czy w ogóle nie chce z tobą gadać, czy tylko boli cię, że obarcza cię winą za to jak mieliście w domu?

      truskawek
      Uczestnik
        Liczba postów: 581

        @Nieswiadomy Faktycznie te schematy mamy głęboko i dlatego wymaga to czasu, żeby do nich dotrzeć i się nimi zająć, ale chciałbym cię trochę uspokoić – z mojej perspektywy to nie była jakaś dręcząca harówka, choć oczywiście były różne dni, ale także ciekawa przygoda, pełna zaskoczeń. W dodatku wcale nie muszą minąć lata, żebyś nabył jakieś „prawa” do fajnego życia, bo będziesz wreszcie „normalny” – w każdej chwili możesz łapać coś dobrego dla siebie, jeśli masz na to miejsce. Terapia nie jest do tego żadnym warunkiem, tylko wsparciem w tym procesie, żeby to było częstsze i bardziej trwałe. To trochę jak trening w sporcie – jest oczywiście zmęczenie, ale i motywacja, w dodatku z trenerem łatwiej osiągnąć lepsze wyniki niż samodzielnie.

        To nie jest tak, że trzeba zacisnąć zęby i odwalić „czarną robotę” na terapii, a potem wszystko jest nareszcie dobrze. Ja nie widzę takiej granicy. Po trochu załatwiam sobie różne problemy i teraz jest mi lżej i mam więcej zaufania do siebie, choć faktycznie rozpoczęcie tego procesu na terapii było mocno angażujące i poruszało trudne rzeczy. Teraz już mniej mi one doskwierają, bo nawykłem do dotykania ich i wiem co mogę z nimi zrobić sensownego, no i dużo częściej jest mi jakoś bezpiecznie na świecie.

        Życzę ci powodzenia i cieszę się, że robisz coś dla siebie.

        truskawek
        Uczestnik
          Liczba postów: 581

          Cześć,

          Z mojego doświadczenia 3 miesiące to było faktycznie za mało na efekty. Ja się zacząłem rozkręcać na terapii dopiero po jakichś 6 miesiącach, prawdziwa praca trwała w drugim roku i chyba wtedy jeszcze nie było „lepiej”, bo wszystko bolesne i trudne właśnie zostało wyciągnięte na wierzch, a jakieś duże zmiany widzę teraz, kilka lat po terapii. Oczywiście każdy jest inny, ale terapię widzę raczej jako długofalową inwestycję w poprawę życia niż lek na bieżące problemy (choć mi pomogła podjąć decyzję o zakończeniu związku).

          Świadomość to podstawa do zmian, ale sama w sobie nie wystarczy. W dodatku nie wiadomo z góry w którą stronę się człowiek będzie zmieniał – może coś będzie lepiej, ale wychodzenie z ról może z kolei odpalić inne konflikty, zwłaszcza jeśli jak sam mówisz, masz słabość do kobiet zaburzonych. Jeśli zacznie wychodzić ze swoich schematów, to jak to wpłynie na twoje uczucia do niej?  Tak czy owak polecam zajęcie się sobą, bo czekanie na nią nie zmieni twoich strategii w związkach. Zastanawiałeś się nad jakąś terapią i wsparciem dla siebie?

          truskawek
          Uczestnik
            Liczba postów: 581

            To rzeczywiście bardzo przykre, współczuję że ci zrobił taką woltę.

            Słyszę w tym co robi kilka rzeczy typowych dla DDA – nie branie odpowiedzialności za siebie, próba kierowania cudzymi emocjami, relacja wokół potrzeb jednej osoby. A z tą propozycją, żebyś się odcięła, to mi się kojarzy przyjaciółka, która opowiedziała, że jak się wkurzyła na swoją trudną współpracowniczkę, to tamta nagle zaczęła się zachowywać OK. Na chwilę takie dostosowanie do cudzej roli może nawet zadziałać, ale ceną jest właśnie wejście w role, czego na dłuższą metę nikomu nie życzę.

            truskawek
            Uczestnik
              Liczba postów: 581

              No tak, nadzieja potrafi strasznie napsuć w życiu, jeśli się jej nie konfrontuje z rzeczywistością, tylko trzyma pod kloszem. Jeśli jesteś na terapii, to możesz jeszcze tam poszukać pomocy, żeby zadbać o siebie w tej sytuacji, jak zasugerował Jakubek.

              truskawek
              Uczestnik
                Liczba postów: 581

                Hej,

                Jeśli idzie o książkę, to jestem sceptyczny, bo (mówię ze swojego doświadczenia) wiedza daje mi nieraz fałszywe poczucie kontroli, podczas, gdy syndrom DDA/DDD to w dużo większym stopniu kwestia emocji. Gdybym nie poszedł na terapię, to nie dostałbym cennego wsparcia i możliwości skonfrontowania się z innymi ludźmi, a ta garstka wiedzy, którą dostałem przy okazji, rzeczywiście mi pomogła, ale tylko jako dodatek do praktyki. Być może pomocne byłyby książki o innych ludziach i ich historiach, ale też mam trochę nieufności, bo można się zająć tymi innymi i jak oni mieli gorzej, a ja nie, więc „nie jest ze mną tak źle” i też można sobie usprawiedliwić tkwienie na swoich traumach. Nie wiem na ile można kogoś zachęcić do terapii, choć wspierałem kilka osób, które się wahały i faktycznie poszły, ale największą motywacją, jaką znam, jest gdy człowiek zderzy się z jakimś problemem i brakuje mu już pomysłu co zrobić. Dopóki komuś nie pali się koło tyłka, to nie bardzo wierzę co to miałoby dać.

                Według mnie nie ma sensu doszukiwanie się z czego wynika to, co on robi. Świadomość bycia DDA nie jest żadnym usprawiedliwieniem, tylko daje możliwość poukładania sobie życia inaczej niż automatycznie jadąc domowymi wzorcami i cierpienia z tego powodu. Taka szansa to bardzo dużo i bardzo się cieszę że ją dostałem, ale nic więcej z tego nie wynika. Jako dorosły wszystko robię i tak na własne konto.

                Ja też jestem cierpliwy, ale w efekcie czekałem na drugą osobę niepotrzebnie długo, a ona najwyraźniej nie miała zamiaru niczego zmieniać, więc nie ma znaczenia ile jeszcze bym tak czekał. Po twojej stronie leży ustalenie ile ty chcesz na niego czekać i co jesteś gotowa poświęcić dla tego związku, a co byłoby dla ciebie już za dużo. Masz rację, jego wola jest w tym równie ważna.

                Życzę ci powodzenia!

                truskawek
                Uczestnik
                  Liczba postów: 581
                  w odpowiedzi na: Nowa DDA #485305

                  W kwestii przeżyć nie ma porównań, każdy ma swoje. Ja na przykład jestem DDD i w moim domu nie było praktycznie problemu alkoholu ani przemocy fizycznej, ale emocjonalnie i tak mi zostały sporo do przepracowania i zaopiekowania. Skoro widzisz jak to się klonuje u twojego dziecka, to jednak chyba nie jest takie błahe i do pominięcia?

                  Na forum nikt ci nie zrobi terapii, ale może będzie ci lżej tu trochę pogadać, żeby się z tym oswoić.

                  truskawek
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 581
                    w odpowiedzi na: Nowa DDA #485302

                    Cześć, Olu,

                    Cieszę się, że postanowiłaś się tym jednak podzielić, od tego zaczynają się wszelkie zmiany. Czy orientowałaś się może na temat terapii DDA w twojej okolicy?

                    truskawek
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 581
                      w odpowiedzi na: Problemy na grupie DDA #485064

                      Nie spotkałem się na grupie z taką informacją. Dostawaliśmy akceptację na tyle, ile chcieliśmy i byliśmy gotowi mówić. Zresztą mówienie to tylko część, słuchanie i obecność innych ludzi też coś wnoszą i nie ma jakiegoś celu do zaliczenia. Na terapii byłem dla siebie, a nie żeby inni coś konkretnego robili.

                      Może warto pogadać z terapeutką o tych swoich obawach i wątpliwościach, bo nie jest dla mnie jasne co miała na myśli. Może po prostu to, że widzi jak się zamykasz i ją to niepokoi?

                      truskawek
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 581
                        w odpowiedzi na: Proszę o radę #484660

                        Hej,

                        Ja jestem DDD kilka lat po terapii grupowej i trochę indywidualnej. Widzę takie długofalowe zmiany, pewniej się czuję ze sobą i z tym, co wybieram. Mam też kontakt z innymi DDA i DDD i to też mnie trochę uspokaja, że mamy podobne problemy i możemy o tym nawzajem pogadać.

                        Mam różne obawy nie tylko na temat rodziny, ale w ogóle związku. Martwię się jak te domowe wzorce mi utrudniają stawianie granic i mówienie wprost, ale nie odrzucam tego, mam nadzieję, że jeśli się zdarzy taka okazja, to wykorzystam to, czego już się nauczyłem i nie jestem przerażony taką wizją ani nie marzę o odcięciu się.

                        Mnie się święta kojarzą z nerwowością i lękiem, z kretyńską ilością różnych czynności, które na końcu nie dają satysfakcji, a czasem kończą się ponurą pustką i żalem.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 31 do 40 (z 580)