Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 22)
  • Autor
    Wpisy
  • mmmmmmart
    Uczestnik
      Liczba postów: 27

      Nie znam się więc się wypowiem;)

      Moje spostrzeżenia są tylko takie, że bycie DDA ma wpływ na relacje.

      Mam starszego brata, oboje jesteśmy po 30stce i nie jesteśmy w związkach i raczej nie uda nam się być. Mi na pewno nie, nigdy w związku nie byłam. Mój brat był w dwóch kilkuletnich ale mu się posypało. Chociaż tak sobie myślę, że mój brat ma łatwiej niż ja, bo mamy bardzo kochającą, spokojną i troskliwą mamę, więc taki mamy wzorzec kobiety, natomiast w związku z moimi doświadczeniami ja się ogólnie boję mężczyzn bo mam w podświadomości, że facetów należy się bać i uciekać od nich – taki jest mój wzorzec mężczyzny.

      Mamy też dość sporo kuzynostwa mniej więcej w naszym wieku +/- kilka lat starszych lub młodszych, pochodzących ze „zdrowych” rodzin i wszyscy poza jedną kuzynką mają mężów/żony i dzieci (ta jedna kuzynka – najmłodsza, jest zaręczona), dlatego uważam, że bycie dorosłym dzieckiem alkoholika jest w dużej części przypadków „naznaczeniem”, z resztą mówi się, że 50% DDA to single.

      Pozdrawiam

      mmmmmmart
      Uczestnik
        Liczba postów: 27
        w odpowiedzi na: Samotność #483814

        Ja mam tak, że jak mnie mija facet albo co gorsza grupa obcych facetów na ulicy to czuję że na sekundę ciało mi sztywnieje. Nie wiem jak się pozbyć tej sztywności i strachu. Terapia nie pomaga, jestem w niej od 4 miesięcy.

        mmmmmmart
        Uczestnik
          Liczba postów: 27

          @Jakubek dzięki za wskazanie tematu o toksycznym wstydzie, szczerze mówiąc nigdy o tym nie słyszałam a jak czytam i słucham to faktycznie jakbym słuchała o sobie. Bardzo bym chciała żeby mój terapeuta informował mnie o takich rzeczach a ja ciągle słyszę od niego tylko rzeczy typu „ja nie wiem dlaczego pani siebie tak nie lubi”

          Sporo mi ten toksyczny wstyd wyjaśnił, ja nawet w gabinecie terapeuty siedzę pochylona, nie patrzę mu w oczy. W ogóle nikomu nie patrzę w oczy ale nie wiedziałam dlaczego. Staram się sama patrzeć na siebie z dystansu i wiem jak to wygląda, wiem jak ja wyglądam kiedy inni na mnie patrzą ale nie wiedziałam dlaczego tak się dzieje i tak naprawdę co ja czuję i dlaczego. Muszę się bardziej zainteresować tematem tego toksycznego wstydu bo faktycznie wygląda na to że mnie to dotknęło.

          Gdyby ktoś chciał się dowiedzieć więcej to polecam na yt audycję nocne światła toksyczny wstyd.

          Dzięki raz jeszcze.

          mmmmmmart
          Uczestnik
            Liczba postów: 27

            Cześć Meliska

            mam podobnie, mam 33 lata, jestem DDA, wciąż mieszkam z rodzicami, nigdy nie byłam w żadnym związku. Pracuję z domu, popołudnia spędzam w domu. Boję się wyprowadzić i stanąć na swoim, bo wiem, że nic by się w moim życiu nie zmieniło, nie zmieniłoby to mojego poczucia pustki gdybym wiedziała, że za ścianą nie ma nikogo. Jak myślę o swojej przyszłości widzę jedną, wielką, czarną plamę. Nie mam nadziei na szczęście, o relacjach czy związku już od dawna nawet nie myślę. Czuję, że jest we mnie coś odpychającego, przez co nikt nigdy nie chciał na mnie spojrzeć, podejść, porozmawiać. Czuję, że to coś jest tak realne, że wstydzę się sama siebie, chociaż nie wiem tak naprawdę czego się wstydzę. Ten wstyd nie pozwala mi już nawet spoglądać ludziom w oczy. Zdaję sobie sprawę z tego, że być może jeszcze trochę życia mam przed sobą, to mam takie myśli, że chciałabym się jakoś po prostu przekulać po tym życiu do końca i tyle. Nie czuję się najlepiej ale nawet jest mi głupio na cokolwiek narzekać bo wiem że nigdy w życiu nie byłam głodna ani nie zabrakło mi dachu nad głową więc w sumie powinnam być wdzięczna za to, co mam.

            mmmmmmart
            Uczestnik
              Liczba postów: 27

              Moja terapia nie ma schematu. Jest podobnie, terapeuta pyta co się ostatnio wydarzyło, w związku z nie odczuwaniem przeze mnie uczuć i emocji mam prowadzić dziennik uczuć. U mnie terapia polega na tym, że ja mówię np że mam niskie poczucie własnej wartości bo uważam że jestem nieatrakcyjna i nic w życiu nie osiągnęłam a terapeuta temu zaprzecza. Jutro mam kolejną sesję, na której mam zamiar powiedzieć, że rezygnuję z terapii bo dla mnie to jest bez sensu. Tak „kłócić” to ja się mogę z każdym i nie potrzebne są do tego kompetencje terapeuty. Jestem w terapii od kilku miesięcy i poza znaczącym pogorszeniem się mojego stanu, nie dała mi nic.

              mmmmmmart
              Uczestnik
                Liczba postów: 27

                Nie wiem dlaczego nie czuję emocji. W ogóle mało co czuję, powiedziałam jej to. A notatek mam całe mnóstwo ale trochę głupio wyskoczyć z notatnikiem na sesji:)

                mmmmmmart
                Uczestnik
                  Liczba postów: 27

                  Hej:) ja mam terapię indywidualną więc siłą rzeczy muszę coś mówić, w sumie głównie ja muszę mówić, jak nie mówię to jest cisza i chce mi się uciekać. Obiecałam sobie, że jak cisza potrwa dłużej niż minutę to powiem że chcę kończyć i sobie pójdę do domu. 1,5 miesiąca prawie minęło, w przyszłym tygodniu w końcu mam kolejną sesję. Nie mogę się doczekać, chociaż przez ten czas od ostatniego spotkania miałam milion różnych przemyśleń, którymi chciałam podzielić się z moją nieobecną terapeutką i pewnie większości już nie będę pamiętać.

                  Nie wiem czy moja terapeutka mnie rozumie. Jak jej powiedziałam o tym gorszym samopoczuciu i dziwnych emocjach to mi powiedziała że kobiety powinny czuć emocje. Ale ja ich nie czuję dlatego że jestem kobietą, tylko dlatego, że zaczęłam mówić o tym, co we mnie siedziało długimi latami i co wcześniej ze mnie nigdy nie wyszło – tego jej już nie powiedziałam;)

                  Pozdrawiam

                  • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, temu przez mmmmmmart.
                  • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, temu przez mmmmmmart.
                  mmmmmmart
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 27

                    Mam wrażenie że nie mam właśnie wpływu na to, jakimi znajomymi się otaczam. Jest grupa ludzi, którzy są wokół mnie od połowy mojego życia.  Ciągle piją alkohol, nie pamiętam spotkania bez alkoholu. Nie podoba mi się ich zachowanie i podejście do innych, słyszałam wielokrotnie jak „dla żartu” nazywają kogoś debilem albo frajerem. Jak ktoś z jakiegoś powodu nie pije, to mają wręcz pretensje, widać, że czują się źle w otoczeniu kogoś, kto nie pije. Ale jak ich porzucę, to zostanę całkiem sama.

                    Moim problemem jest też to, że nie potrafię utrzymywać normalnych relacji. Albo za mocno angażuję się emocjonalnie, do tego stopnia, że dałabym się za kogoś zabić (oczywiście zawsze bez wzajemności), albo nie czuję emocji w ogóle, relacja jest płytka do tego stopnia, że (wczoraj o tym rozmyślałam i sobie to uświadomiłam) nie miałabym najmniejszego problemu z porzuceniem każdej jednej osoby, którą znam i nie odezwaniem się do niej już nigdy do końca życia. Nie zabolałoby mnie to w najmniejszym stopniu, co dowodzi, że nie jestem absolutnie zaangażowana w to emocjonalnie, bo nie potrafię, albo nie umiem, albo nie chcę, albo się boję, sama nie wiem.

                    „Warto spróbować ich poszukać” – słyszałam ten frazes wielokrotnie, zwłaszcza w kontekście partnera – „poszukaj sobie chłopaka”. W moim słowniku nie ma takich słów. Nie można sobie kogoś „poszukać”, bo nie ma na świecie sklepu z ludźmi, gdzie mogę sobie wejść, z całego spektrum ludzi do wyboru zdjąć z półki tego kto mi się spodoba i wziąć go do domu. Po prostu nie wiem co to znaczy i nie wiem jak to się robi. Pomimo tego, że mam absolutną awersję do mężczyzn i nie mam ochoty nawet z żadnym rozmawiać twarzą w twarz, kiedyś zupełnie wbrew sobie i totalnie na siłę, pod wpływem nacisków ze strony bliskich, postanowiłam, że zrobię sobie profil na profilu randkowym. Nawet wrzuciłam zdjęcie. Odezwało się kilku facetów 30 lat starszych ode mnie.

                    Ludzi nie można „szukać”, albo się ich poznaje gdzieś przypadkowo, albo nie.

                    • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, temu przez mmmmmmart.
                    • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, temu przez mmmmmmart.
                    • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, temu przez mmmmmmart.
                    mmmmmmart
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 27

                      Witamy na forum:-)
                      Myślę, że znam to uczucie. W jedynej rzeczy, która w życiu mi wyszła, tzn w pracy mam stanowisko kierownicze i wciąż mam z tyłu głowy, że to tylko „na chwilę” i że w każdej chwili mogę z tego stanowiska zostać zdjęta z jakiegoś powodu. Z moimi podwładnymi mam taki kontakt, jakbyśmy byli pracowali na równym stanowisku, nie zachowuję się jak ich kierownik właśnie z tego powodu, że mam z tyłu głowy to, że w każdej chwili mogę przestać być ich szefem.

                      Mam silne poczucie „tymczasowości” odnośnie bardzo wielu rzeczy i relacji.

                      Ślady po samookaleczeniach również mam, choć już dzisiaj pokryte tatuażami, widać je tylko pod światło. Kiedy się cięłam (było to kilkanaście lat temu), był to niemy krzyk rozpaczy i prośby o pomoc, ale nie chciałam pomóc samej sobie, tylko chciałam, żeby ktoś mi pomógł, chociaż wtedy o tym nie wiedziałam. Może też prosisz tym o pomoc nie samą siebie, ale kogoś innego?
                      Ostatnio pisałam notatki na terapię i napisałam: „mam w sobie prymitywne, dziecięce potrzeby – chciałabym, żeby ktoś się mną zaopiekował”. Myślę, że mam wiele niezaspokojonych potrzeb z dzieciństwa i potrzeba zaopiekowania się mną jest jedną z nich.

                      Piszesz, że próbowałaś terapii, terapię lepiej przejść niż jej spróbować. Jestem na początku terapii i boli o wiele bardziej niż przed jej rozpoczęciem, czuję się tak jakbym rozdrapała stare rany. Nie jest dobrze w takim stanie porzucać terapię.

                      mmmmmmart
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 27

                        Ja mam odwrotnie, czułabym się dużo lepiej gdybym to ja się tak nie dystansowała od ludzi. Mój dystans wynika z tego, że ludzie mnie stresują. Wiem, że ludzie widzą ten mój dystans, omijanie ich wzrokiem, postawę ciała, widzą że nie mam ochoty z nimi gadać i mam ochotę uciekać. Nie umiem tego zmienić.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 22)