Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 10 wpisów - od 21 do 30 (z 98)
  • Autor
    Wpisy
  • Czerwonewino
    Uczestnik
      Liczba postów: 99

      Jakubku, bardzo dziękuję za te mądre słowa

      Czerwonewino
      Uczestnik
        Liczba postów: 99

        Twoje słowa wywołały u mnie burzę myśli. Doszłam do wniosku, że może niektóre „obszary” jesteśmy w stanie odpuścić szybko, bo nasza podświadomość czeka na możliwość uwolnienia się, dlatego w takich przypadkach terapia przebiega sprawnie, bez większych wewnętrznych zacięć. W moim przypadku takim obszarem mogła być właśnie relacja z rodzicami. Przepracowując inne obszary może, zaś, okazać się, że stanę pod ścianą i będę waliła głową w mur. Prawdę mówiąc trochę obawiam się przepracowywania relacji damsko-męskich… Zobaczymy jak będzie.

        Wiele lat temu, przez 8 miesięcy, chodziłam na terapię. Wówczas była ona w nurcie psychodynamicznym. Z perspektywy czasu stwierdzam, że był to zmarnowany czas. Ten nurt, może też i terapeuta 🤔, nie przypadli mi do gustu. Ciągła inicjatywa terapeutyczna spoczywająca na moich barkach – była dla mnie dużym dyskomfortem. To czekanie terapeuty, aż zacznę jakiś temat – było bardzo obciążające i stresujące. Pytanie brzmi dlaczego, zatem, aż tyle czasu tam chodziłam? Doszłam do wniosku, że chyba wolałam „coś” co już znam, mimo, że nie przynosiło to żadnych pozytywnych rezultatów – niż dokonać zmiany i szukać czegoś nowego (lęk przed nieznanym). Z tym, że bardzo symptomatycznym jest, że zrezygnowałam, gdy pojawił się temat, na który wówczas nie byłam gotowa. Zwyczajnie uciekłam.

        Obecny nurt, w którym jest prowadzona moja terapia, bardziej mi odpowiada. Co prawda, zawsze, na początku pada pytanie co przyniósł ostatni tydzień, ale w momencie, gdy nie chcę lub nie mam o czym mówić moja terapeutka przejmuje inicjatywę. Ma zawsze coś przygotowane. Daje mi również zadania do wykonania.
        Na pierwszym spotkaniu, przedstawiając się, powiedziała, że mogą być momenty kiedy jej lubić nie będę, bo będzie tą, która będzie prowokowała mnie do pracy, nawet, gdyby miałoby być to dla mnie dyskomfortowe. I rzeczywiście zdarza się, że mnie wkurza😘, ale to powoduje, że zaczynają się we mnie konfrontować różne obszary i ostatecznie jest to bardzo pozytywne.

        Czerwonewino
        Uczestnik
          Liczba postów: 99

          Współuzależnienie

          Czy rzeczywiście stan zero jedynkowy? Jak uzależnienie?

          Patrząc z własnej perspektywy, jestem w stanie sformułować tezę, że jednak nie.
          Przez bardzo wiele lat trwałam we współuzależnieniu w relacji z rodzicami. Pomimo, że mieszkam od nich w odległości 300 km, to łańcuch współuzależnienia cały czas mnie przy nich trzymał. Mentalnie każdej nocy „kładłam” się z nimi spać. Rzucałam wszystko i biegłam im na pomoc zawsze, gdy była taka potrzeba. Ponosiłam konsekwencje ich picia. W momencie, gdy dotarło do mnie, że nie jestem za nich odpowiedzialna, że nie jestem nic im winna, że mam prawo do wyboru własnego życia – poczułam ogromną ulgę, 100 tonowy głaz odciążył moje barki, uwolniło to moją psychikę. Stało się to w jednym momencie, w trakcie jednej z sesji terapeutycznych. To było pierwsze psychiczne oczyszczenie jakiego doznałam.

          Gdy w niedzielę jechałam do rodziców, po to, aby zakomunikować im warunki jakie muszą spełnić, aby zachowały się między nami chociaż podstawowe relacje rodzinne, czułam lekki dyskomfort. Idąc po schodach – nie wiedziałam czego się mogę spodziewać po nich i po sobie. Jakie emocje się uwolnią, jak zareaguje ciało i umysł.
          Okazało się, że strach miewa wielkie oczy. W pełnym spokoju przedstawiłam im swój punkt widzenia. Postawiłam ultimatum. Próbowali naciskać „te guziki”, które zawsze odpalały we mnie działania zgodne z ich oczekiwaniami. Niesamowitym było to jak świadomie potrafiłam się temu przyglądać, wyłapywać i kategorycznie się temu przeciwstawiać. Przyznam, że jestem dumna z tego, jak udało mi się przejść przez przedmiotową konfrontację.
          Gdy myślę o tym, doznaję wrażenia, że moje współuzależnienie było podszyte ogromnym poczuciem powinności. Gdy zdjęłam z siebie tę powinność poczułam się wolna. Łańcuch współuzależnienia się zerwał i jestem przekonana, że już nie da się go na nowo zespawać. Gdy zrozumiałam, że stawiając zdrowe granice, chroniące moją równowagę psychiczną, nie staję się złym człowiekiem czy wyrodną córką – pierwszy raz od kilku dekad odetchnęłam pełną piersią. Nie jestem przecież cudotwórcą, nie mam mocy sprawczej, jestem tylko i aż człowiekiem. Jeżeli moi rodzice nie będą chcieli zmienić swojego życia, jeżeli będą trwać w szponach własnych mechanizmów, które odpalają w nich różne rzeczy (bo jak to bywa w życiu moi rodzice też wychowywali się w dysfunkcyjnych rodzinach 🤢) – ja tym bardziej za nich tego nie dokonam. Mam tylko jedno życie, a każdy dzień upływał mi na zamartwianiu się o nich. Jaki to paradoks… ja psychicznie się wykańczałam myśląc cały czas o ich alkoholiźmie i jego wpływie na ich życie, a oni wybierając picie w ogóle o mnie nie myśleli. Gdy upadł zakorzeniony we mnie mechanizm powinności – zobaczyłam świat w innych barwach. Klapki spadły, horyzont się znacznie poszerzył.

          Dlatego patrząc z własnej perspektywy wychodzę z założenia, że można uwolnić się od współuzależnienia „definitywnie”😁 i „ostatecznie”🙃, jednak warunkiem jest zrozumienie co leży u jego podstaw, co powoduje, że zaczyna się on w pewnych relacjach „odpalać”. W moim przypadku zrozumienie spowodowało, że ogniwa łańcucha współuzależnienia zaczęły pękać same, jeden po drugim.

          W poniedziałek na sesji terapeutka zadała mi jedno pytanie: jak się z tym czuję? Spojrzałam na nią, uśmiechnęłam się i odparłam: wyśmienicie 🤗

          Na kolejnej sesji na „tapetę” bierzemy relacje. Ciekawa jestem czego się o sobie dowiem…

          • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, 1 miesiąc temu przez Czerwonewino.
          Czerwonewino
          Uczestnik
            Liczba postów: 99

            Dda93, widzisz jakie życie bywa zaskakujące… jest Cię w stanie coś zadziwić… jakie to orzeźwiające…

            👏👏👏 gratuluję, jeszcze popraw mi kropki i przecinki, jeżeli dzięki temu Twoje (żywię nadzieję, że poprawiłam Twoje samopoczucie) ego poczuje się lepiej 🙃😉.

            I jeszcze może się pokuś o moją psychoanalizę, bo wychodzi na to, że mój szacunek względem Ciebie jest bardzo chwiejny („Cię” było z wielkiej litery)😱.
            Z własnej inicjatywy nie zamierzam kłaść się na Twojej psychokozetce, aby zastanawiać się nad tym dlaczego tak, a nie inaczej odczuwam czy odbieram twoje słowa, jak również nie zamierzam wchodzić w rolę Twojego psychoanalityka i zastanawiać się jaki masz problem. Dlatego też dajmy sobie wzajemnie przestrzeń do własnych odczuć, myśli i spostrzeżeń i uszanujmy wzajemnie te przestrzenie, bo za chwilę zrobi nam się bardzo osobisty dialog w wątku założonym przez Lolsena, który pojawił się ze swoim problemem, a w taki sposób zabieramy mu z kolei jego przestrzeń. Dlatego na tym kończę tę polemikę, która dla Lolsena nic konstruktywnego nie wnosi.
            A na zakończenie, specjalnie dla Ciebie z dedykacją, może dzięki temu poczujesz się lepiej 😉

             

            • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, 1 miesiąc temu przez Czerwonewino.
            Czerwonewino
            Uczestnik
              Liczba postów: 99

              Miało być wewnętrzne dziecko, dorosły i krytyk… proszę jak podświadomość potrafi płatać figle… w miejsce dorosły pojawił się rodzic, to zapewne dlatego, że jutro jadę do rodziców…

              • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, 1 miesiąc temu przez Czerwonewino.
              Czerwonewino
              Uczestnik
                Liczba postów: 99

                Jutro czeka mnie bardzo trudny dzień. Jadę do moich rodziców, aby oznajmić im, że dotychczasowy schemat naszej relacji ulega diametralnej zmianie. Muszę im zobrazować, jakie ustanowiłam nowe granice. Właśnie mija miesiąc od ich ostatniego, prawie dwutygodniowego, ciągu alkoholowego. Przez ten miesiąc nie odbierałam od nich telefonów, ani nie odpisywałam na smsy, które miały wywołać we mnie ogromne poczucie winy, typu: czy nie interesuje cię czy żyjemy? O tym, że pili dowiedziałam się od policjanta, który przyjechał na interwencję. Pierwszy raz nie wsiadłam w samochód i nie pojechałam im „na ratunek”.
                Odczekałam miesiąc, bo podobno alkoholik w czasie 30 dni od zakończenia ciągu jest w stanie obiecać wszystko. To tak zwany miesiąc miodowy, podczas którego alkoholik odczuwa zdrowotne i psychiczne skutki picia.
                Co chcę osiągnąć? Tak naprawdę nie wiem czy w ogóle coś się da osiągnąć. Może jeszcze jakaś malutka nadzieja się we mnie tli, że rodzice się wszyją i pójdą na odwyk. Terapeutka pozbawia mnie wszelkich złudzeń, że cokolwiek może się zmienić, ale nadzieja zawsze umiera ostatnia😔.
                Po co jadę? Robię to dla siebie. Mam potrzebę, aby wszystko wyartykułować patrząc im w oczy. Tym samym w sposób symboliczny zamknę jedne drzwi i otworzę drugie, za którymi nie zamierzam już nigdy więcej ponosić konsekwencji picia moich rodziców. Za tymi drzwiami dotychczasowy schemat ja (rodzic) – rodzice alkoholicy (dziecko) przestanie istnieć.
                Jestem przekonana, że zostanie mi zafundowana huśtawka emocjonalna od szantażu, poprzez wzbudzanie poczucia winy, aż po wyparcie się mnie. Mam nadzieję, że temu podołam. Przyświeca mi przecież bardzo ważny cel – własne zdrowienie.

                Czerwonewino
                Uczestnik
                  Liczba postów: 99

                  Hhhhmmm… Wygląda na to, że mam inne spojrzenie na wybór opcji 1🤔 Dla mnie opcja 1 to wybór optymalny, bo jednocześnie pozwala mi zadbać o komfort partnera, jak i o mój własny. Wyjaśnienia danej kwestii nie utożsamiam z tłumaczeniem się, tylko z szacunkiem jakim darzę partnera. Wyjaśniam i obrazuję mój punkt widzenia, po to, aby partner nie poczuł się odrzucony w wyniku niewłaściwej interpretacji mojego zachowania. Relacja to symbioza dwóch osób. Każdy ma własne potrzeby, własne spojrzenie na dane zagadnienia, ale to nie oznacza, że mamy prawo do realizowania siebie (w różnych aspektach) kosztem partnera. Egoizm własny owszem, ale pod warunkiem, że będzie zdrowy i nie będzie ranił partnera. Dlatego też, z perspektywy lat, widzę, że wyjaśnianie tego dlaczego tak a nie inaczej postępujemy, pozwala na stworzenie płaszczyzny do wzajemnego zrozumienia, do tego, aby przejrzeć się każdy w oczach drugiej strony. Ważne jest to zwłaszcza w związkach, gdzie jedna z osób jest bardzo emocjonalna, a druga do bólu racjonalna (znam z autopsji).
                  Zawsze powinniśmy dążyć do tego, aby wewnętrzne dziecko, rodzic i krytyk byli w nas zrównoważeni (oczywiście jest to sytuacja idealna, nad którą sama, jako DDA, pracuję i na tym etapie jeszcze dla mnie nieosiągalna😔)

                  Czerwonewino
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 99

                    🤔hmmm, dużo powiadasz? Może to wynik moich doświadczeń bycia w relacji. Przez wiele lat moje małżeństwo było tylko ładnie zapakowanym prezentem. Na zewnątrz odbierano nas jako idealną parę. A wnętrze naszego życia było zupełnie inne. Nie rozumieliśmy się. Po wielu latach, bardzo bardzo wielu, odkryliśmy, że podstawą udanego związku jest dialog i wzajemnie zrozumiałe skomunikowanie się. Może stąd tyle słów 🤔

                    Teraz też nie jest idealnie. Bywają lepsze i gorsze chwile. Ale taki jest koloryt relacji. Bo relacje to ludzie…

                     

                    Czerwonewino
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 99

                      Wygląda na to, że w twojej głowie gości jeszcze większy krytyk od mojego 😨

                      W moim przypadku, bez większego zastanawiania się, padł wybór na punkt 1, tylko trochę zmodyfikowany… pomyślałam, że powiedziałabym: sorry, jadłam sos czosnkowy, zapomniałam się, bardzo go lubię, nie chcę Ci tym zapaszkiem dawać po nosie, więc wezmę gumę. Niestety, mam ostatnią. Jeżeli chcesz mogę się nią podzielić, ale wówczas nie gwarantuję, że taka mała ilość gumy zmieni smak i zapach w moich ustach…

                      Z tym, że ja żyję z mężem od 23 lat, na randki z obcymi facetami nie chadzam, więc może moja odpowiedź jest z góry zafałszowana, bo czuję się swobodnie 🤣🤣🤣🤣

                       

                      Czerwonewino
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 99

                        A jakiś opis (wynik) psychotestu w zależności od wyboru posiadasz?

                        Ja już dokonałam wyboru 🤗 i chciałabym wiedzieć co z niego wynika 😂😂😂😂

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 21 do 30 (z 98)