Odpowiedzi forum utworzone
-
AutorWpisy
-
w odpowiedzi na: Więzienna klatka własnych myśli #483068
Rzeczywiście dobrze się ich słucha. Bywa chwilami wzruszająco. Dzięki Truskawku.
w odpowiedzi na: Knockin' On Heaven's Door… #483067Dlatego właśnie powinieneś dokonać transformacji poznawczej znaczenia słowa perfekcja. Z takim postrzeganiem musi być Ci bardzo ciężko w życiu. Nie chodzi o to, że masz pogodzić się z tym, że nie jesteś w stanie sprostać perfekcji w twoim jej widzeniu (nikt by temu nie podołał) i w związku z tym masz się godzić na bycie niedoskonałym (w twoim rozumieniu tego słowa), tylko powinieneś ją skorygować, znaleźć dla niej nową definicję, okroić.
Wieczne dążenie do perfekcji (takiej jaką Ty ją widzisz, ogarniającej wszystko) jest stanem fiksacyjnym.
w odpowiedzi na: Więzienna klatka własnych myśli #483063Dzięki Truskawku, nie omieszkam przesłuchać 🤗
w odpowiedzi na: Knockin' On Heaven's Door… #483062„Tu się właśnie nie zgodzę. Projekty i ich wykonania rzadko są perfekcyjne. Zazwyczaj natomiast są „wystarczająco dobre”. To znaczy, że nie zawalą się pod zakładanymi obciążeniami, są funkcjonalne i estetyczne.”
W tym tkwi sedno. Inaczej podchodzimy do znaczenia słowa „perfekcja”. Pozostając przy terminologii architektonicznej: dla mnie o perfekcji nie stanowi wykonanie całego budynku (każdy inwestor będzie miał inne potrzeby czy inne poczucie estetyki). Dla mnie o perfekcji świadczy fakt, że architekt zaprojektował dom bezpiecznie, że konstrukcja jest stabilna. Cała reszta, to tylko otoczka, która będzie się zmieniać w zależności od upodobań inwestorów.
w odpowiedzi na: Więzienna klatka własnych myśli #483059Kiedyś, gdzieś przeczytałam, że terapia jednego z partnerów powoduje, że związek, który ma silne podstawy – stanie się mocniejszy, trwalszy, zaś, związek, który jest obarczony jakąś „skazą” – rozpadnie się. Podobno wynika to z faktu, że po przejściu terapii stajemy się silniejsi, wierzymy w to, że damy radę, przestajemy bać się samotności i kurczowo trzymać tego co mamy, bo zaczynamy dostrzegać, że gdzieś w głębi sprawia nam to ból.
Czy moja terapia wpłynie na moje małżeństwo? Zapewne tak, pytanie tylko brzmi w jakim stopniu?…
w odpowiedzi na: Potrzebna Wasza wiedza i doświadczenie. #483058Lolsen:
„Pewnie jakbym był alkoholikiem czy ćpunem czułaby się świetnie. Niestety jestem normalny czyli domyślam się nudny”
Tymi słowami mnie mocno zirytowałeś, gdyż stosowanie tak wielkiego uproszczenia jest bardzo krzywdzące.
Ale do meritum… jestem kobietą DDA, z domu, gdzie pili i piją matka i ojciec i do dziś żyją sobie razem w toksycznej relacji. W małżeństwie jestem od 20 lat, jak to określiłeś, z „normalnym” mężczyzną (moje doświadczenie pokazuje jednak, że wszyscy mamy „jakieś” dysfunkcje, bez względu na to w jakiej rodzinie się wychowaliśmy).
Wychowywanie się w rodzinie alkoholowej, gdzie rodzice piją razem, jest jednym z najtrudniejszych położeń dla dziecka (nie ma wsparcia w żadnym z dorosłych). W tym dysfunkcyjnym środowisku po pewnym czasie rodzi się także w dziecku, przeważnie w okresie nastoletnim, współuzależnienie. To ono powoduje, że obecnie twoja żona biegnie na ratunek rodzicom i pomimo, że doznała krzywdy (z której może nie zdawać sobie sprawy, wypierać ją) to robi wszystko, aby im pomóc, ochronić ich przed konsekwencjami picia.
Temat jest bardzo trudny. Przeszłam przez wszystkie etapy, od totalnie rozchwianych stanów emocjonalnych (prawie jak u bordeline), w trakcie, których potrafiłam krzyczeć, że chcę rozwodu czy wychodzić nocą z domu idąc „przed siebie i bez celu”, po ciągłe, bezowocne próby spowodowania, żeby rodzice przestali pić przy rzucaniu się w wir pomocy im, gdy tylko pojawiały się konsekwencje ich picia, aż po dziś dzień, kiedy mam wrażenie, że jestem już inną osobą, która zrobiła w swoim życiu wiele milowych kroków i mam nadzieję robić je nadal.
To pokazuje, że można zmienić swoje życie w każdym czasie, bez względu na wiek.
Nie chcę się bardziej rozpisywać, bo, mimo, iż udzielam odpowiedzi i założyłam swój własny wątek, to nie jestem gotowa na to, aby pisać o całym swoim życiu.
Pozdrawiam ciepło
w odpowiedzi na: Knockin' On Heaven's Door… #483056I to mówię ja – czerwonewino – osoba, która również dąży do perfekcji w życiu zawodowym. Wszystko robię na 150%. Chcę być najlepsza, poprawiam i kontroluje innych – co jest bardzo męczące.
Ale jestem na takim etapie, że jestem tego świadoma i staram się nad tym panować, zmieniać, przekierowywać, ale nie zwalczać, nie wypierać.
Dlatego, że wkodowanych nam schematów czy cech, które zrodziły się w dzieciństwie – nie da się wymazać magiczną gumką myszką. Możemy je tylko korygować, zmiękczyć, zaprzyjaźnić się i zacząć z nich korzystać w sposób dobry dla nas, w sposób przemyślany.
w odpowiedzi na: Knockin' On Heaven's Door… #483055„Chyba masz rację, że to można rozwiązać tylko na poziomie małego Jakubka”
To prawda, gdyż masz bardzo mocno zakorzeniony schemat.
W dzieciństwie cały czas chciałeś „zasłużyć” na słowa uznania ojca. Nie rozumiałeś dlaczego nie docenia tego jak wiele wysiłku we wszystko wkładasz. Ojcu ciągle było mało, a Ty robiłeś i dawałeś z siebie więcej i więcej, a mimo to nie przynosiło to uznania z jego strony.
Życie dorosłe – schemat.
Jakub perfekcjonizm niesie jak ogromne brzemię. Widzi w nim samo zło. Paradoksem jest to, że Jakub sam sobie dokłada ten ciężar.
Jakub chce być doskonały, więc stawia sobie różne cele. W związku z faktem, że nie ma zwrotnego odzewu uznania od otaczającego świata – Jakub stwierdza, muszę lepiej, muszę bardziej. Z biegiem lat rośnie góra „wygórowanych” oczekiwań, którą Jakub sobie wyznacza. I znowu nic. Nie ma aplauzu, nie ma kwiatów, ani ogłoszonego zwycięstwa. Jakub chce być jeszcze lepszy, więc dokłada sobie nierealistyczne i czasami wykluczające się cele… I w tym miejscu schemat zatacza koło… Jakub dokłada sobie akurat takie cele, aby założenie i wkodowany obraz samego siebie z dzieciństwa, potwierdzał się.
Dlatego Jakub stosuje wyparcie. Perfekcjonizm to brzemię, to samo zło, więc nie muszę być taki jak Ci wszyscy źli perfekcjoniści (będę skromny i nie będę się wychylał). I o tym wszystkim podświadomie rozmyśla siedząc lub leżąc na kanapie w budynku, którego projekt musiał wykonać architekt perfekcyjnie, bo inaczej groziłoby mu zawalenie.
Jakubku, odczaruj słowo perfekcja. Zacznij zauważać pozytywne konotacje tego słowa. Każdy z nas na jakimś polu swojego życia wykazuje się perfekcją, choćby na polu zawodowym, ale w tym jej pozytywnym aspekcie.
w odpowiedzi na: Knockin' On Heaven's Door… #483051„Słowo „perfekcyjny” przeraża mnie”
Przeraża Cię dlatego, że widzisz tylko jego negatywną stronę. A, jak wszystko, ma swój awers i rewers.
Czy wyobrażasz sobie co by było, gdyby chirurdzy nie byli w swojej dziedzinie perfekcyjni? Czy myślisz, że medycyna czy technologia poszłaby tak do przodu, gdyby nie perfekcja innych (inżynierów, biologów, informatyków)? Perfekcjonizm ma naprawdę różne oblicza, z tym, że te skrajne rzeczywiście bywają przerażające (ciarki idą po skórze, gdy myśli się o perfekcjonizmie psychopatów😱).
Twoje odczucia i obraz perfekcjonizmu to stan wdrukowany w Ciebie przez Twojego ojca. Próbuj to „odczarować”.
w odpowiedzi na: Związek DDA i Borderline #483050Droga Nockruko, Jakubek w mądrych i subtelnych słowach ujął wszystko to co najważniejsze.
Od siebie, bardziej twardo i wprost, dodam, że jeżeli nie zastosujecie w relacji tego o czym napisał Jakubek (ja dodałabym jeszcze poza terapią indywidualną – terapię par, abyście nauczyli się ze sobą komunikować) – to związek ten będzie kosztował Cię bardzo dużo. Każdy z Was ma w inny sposób spolaryzowany ogląd na otaczający świat, ale również na siebie nawzajem. Każdy z Was ma inne oczekiwania wobec związku, każdy z Was ma inną ekspresję wyrażania własnych emocji, dlatego też bez wzajemnego dialogu, szanowania granic partnera oraz codziennego uczenia się siebie nawzajem – przepraszam za te słowa – ale nie widzę szans na zdrowe przetrwanie Waszego związku.
-
AutorWpisy