Kiedy zauważyłaś, że jesteś DDA/DDD?

Podczas pierwszego spotkania z psychologiem. Terapeuta otworzył mi oczy. Do tej pory wydawało mi się, że świetnie sobie radzę ze swoim życiem, ze swoimi emocjami. Dopiero, kiedy zaczęłam nadmiernie agresywnie reagować na zachowania swojego dziecka, mając oczywiście potem koszmarne wyrzuty sumienia, mój mąż zaproponował mi wizytę u psychologa. Poszłam tam, ponieważ myślałam, że uzyskam tam receptę na „naprawienie” mojego ojca alkoholika. Po trzygodzinnej rozmowie zdałam sobie sprawę, że jestem DDA i problem wcale nie tkwi w naprawieniu ojca… Cały świat wywrócił mi się do góry nogami…

Co takiego musiało się stać w Twoim życiu, żebyś zaczęła szukać pomocy?

Już od pewnego czasu coś głęboko podpowiadało mi, że coś w moim życiu nie gra. Skupiałam się na swoich rodzicach, na tym, żeby jakoś wyciągnąć ojca z nałogu, a moja rodzina niepostrzeżenie zeszła na drugi plan. W końcu tutaj nie było pożaru, był w moim rodzinnym domu, więc tam „należało” go gasić. Jestem niezmiernie wdzięczna mojemu mężowi, że zaprowadził mnie do psychologa i otworzył mi oczy. On naprawdę musi bardzo mnie kochać…


Jak wyglądało Twoje życie kiedyś a jak wygląda ono dziś?

Aktualnie jestem w trakcie terapii. Ale już wiem na czym najbardziej mi zależy: na mojej Rodzinie i na jej szczęściu, a nie na naprawianiu rodziców. Już nie mam poczucia wstydu za pijanego ojca. Nie wstydzę się, że pochodzę z rodziny dysfunkcyjnej. Z wiarą i nadzieją patrzę w przyszłość. Ogarnia mnie przerażenie, kiedy pomyślę, że mogłam zupełnie nieświadomie zrujnować sobie małżeństwo. Dzisiaj jednak wiem, że tak nie będzie. „Rozumowo” już trochę dorosłam, trudno mi jeszcze czasami dorosnąć emocjonalnie, ale pracujemy nad tym.


Co chciałabyś powiedzieć komuś, kto jeszcze cierpi, waha się, czy skorzystać z jakiejś pomocy?

Warto spróbować chociaż jeden raz, przynajmniej dla spokoju sumienia, że zrobiliśmy wszystko, co było w naszej mocy, aby naprawić siebie. To wystarczy, żeby uświadomić sobie, że to wszystko nie jest moją winą i że życie naprawdę może być piękne, i że to ja wybieram, czy chcę być szczęśliwa, i że to ja wiem, co dla mnie najlepsze. Co prawda na początku byłam zdruzgotana prawdą o sobie, o moich wcale-nie-idealnych-rodzicach, ale dało mi to siłę i umotywowało do walki o własną tożsamość. Uwierzcie, na szczęście nie jesteście sami z takim problemem. Poczujcie się wyzwoleni!


Aneta