Jestem DDD. U mnie nie było alkoholu w bezpośredniej bliskości, za to byłaprzemoc fizyczna i emocjonalna, stosowana przez moją matkę, która jestnieleczonym DDA po nieżyjącym już swoim ojcu, a moim dziadku. Tłukła mniedopóki miała nade mną przewagę fizyczną, później ograniczała się do przemocyemocjonalnej, bo potrafiłem oddać. To był terror pełen poniżeń i upokorzeń,który trenowała na mnie wspólnie ze swoim drugim mężem.

Mimo tego, że zawsze wiedziałem, że to co robi mi moja matka jest złe,nienawidziłem siebie za to, co się działo. Uważałem, że jestem beznadziejny,że nie zasługuję na szczęście, że nic mi się nigdy nie uda. Chciałem sięzabić. Próbowałem chyba kilkanaście razy. Pierwszy raz jak miałem 12 lat,ostatni – 19. Próbowałem tabletek, wstrzykiwania sobie powietrza i innychsubstancji do żył. Brakowało mi odwagi, aby przeciąć żyły wystarczającogłęboko, skoczyć z okna albo rzucić się pod pociąg. I pewnie dlatego ciągleżyję.

Miałem problemy z mówieniem. Bardzo się jąkałem, miałem tiki nerwowe, copogłębiało moje niskie poczucie własnej wartości.Mając 19 lat w dramatycznych okolicznościach opuściłem ten potwornyprzemocowy dom. Zamieszkałem u mojej babci i jej drugiego męża, którzyprzyjmując mnie pod swój dach uratowali mi życie.

Sąsiadka mojej babci podrzuciła mi książkę Susan Forward „Toksycznirodzice„. Nagle mnie olśniło. Dowiedziałem się, że to, w jaki sposób myślę o sobie i o otaczającym mnie świecie, jest efektem tego jak traktowała mnie moja matka.Niestety nie zacząłem wtedy terapii. Myślałem po trochu, że wiedząc już cobyło złe, będę sam w stanie temu zaradzić. Zacząłem wtedy wierzyć, że mojeżycie wcale nie musi tak wyglądać, jak myślałem. Nawet jąkanie znacznieustąpiło.

Byłem w błędzie, myśląc, że poradzę sobie sam. W wieku 28 lat dopadła mniedepresja i 3 lata leczenie farmakologicznego niewiele dało. Zaczęły wracaćstare lęki, nie mogłem spać, miałem chroniczne problemy z gardłemniewiadomego pochodzenia, problemy z mową powiększały się. Moje małżeństwozaczęło się sypać. Nieporozumienia, ciągła walka o nie wiadomo o co, aż wkońcu sprawa stanęła na ostrzu noża. Moja żona jest DDA i rozpoczęłaterapię, a mi teściowa podrzuciła książkę Jima Conwaya „Dorosłe dziecirozwiedzionych rodziców” i wtedy zrozumiałem, że sam sobie nie poradzę.Zrozumiałem też, że przedłużam łańcuszek dysfunkcji: z ofiary przemocystałem się jej sprawcą. W pewnej chwili poczułem, że albo mi się uda pokonaćprzeszłość albo depresja mnie zabije.

Miałem 32 lata, kiedy zacząłem terapię DDD. Może potrzebowałem tych 13 lat,aby moja świadomość dojrzała do terapii. Trwa to dopiero kilka miesięcy, aleefekty widzę już teraz. Mam lepszy kontakt z moimi dziećmi – rozumiempotrzeby moich dwóch synów (2,5 i 6,5) a oni przestają się mnie bać.Zapewniam ich często o mojej bezwarunkowej miłości, której sam nigdy niedoświadczyłem. W moim małżeństwie w ciągu 8 lat nigdy nie było tak dobrzejak jest teraz. Jest szczerość i powoli budujemy do siebie zaufanie. Wiem,że jeszcze długa droga przede mną i że demony we mnie długo jeszcze będązatruwać mi życie, ale wiem też, że mi się uda je wypędzić. Powoli zaczynamrozumieć swoje emocje.

Mam teraz ciężki finansowo okres, jest we mnie ciągle dużo gniewu i złości,ale nigdy nie czułem się lepiej. Wierzę, że jestem na dobrej drodze. Wierzę,że mogę być szczęśliwym tu i teraz.

Kiedy sugeruję komuś terapię, często słyszę „Nie wierzę, że cokolwiek mimoże pomóc.”. Nie przełamię tego muru, bo każdy musi zrobić to sam, ajedyne, co mogę zrobić, to opowiedzieć o sobie i tym, co sam przeżyłem i daćświadectwo. Wiem, że powrót do przeszłości to rozdrapywanie ran. Wiem, żewiele osób podświadomie chce się osłonić przed tym bólem i nie decyduje sięna terapię. Ale wiem też, że nic gorszego niż to, co nas spotkało, nie możesię zdarzyć. I dlatego warto przeżyć ten ból, bo ulga rekompensuje wszystko.Naprawdę.

Nie wstydzę się tego, że byłem jako dziecko ofiarą przemocy, a potem samstałem się jej sprawcą. Nie wstydzę się mówić, że mój dom rodzinny, to byłokoszmarne miejsce, a ojciec mojej matki był alkoholikiem, mimo tego, żespora część mojej rodziny potępia mnie za to. Nie chcę już żyć w kłamstwie,jak przez ponad 30 lat mojego życia, bo nie chcę, aby moje dzieci stały siędysfunkcyjne i musiały przechodzić przez to, co ja.

Niech się na mnie ta choroba skończy.

Bartek, 32 lata