– Jak wyglądała/wygląda Wasza droga zdrowienia, poznawania siebie?
Jestem na jej początku i szczerze mam nadzieję, że z niej nie ucieknę…
– Czy będąc DDA/DDD można być szczęśliwym?
Pewnie tak, ale jeszcze tego nie wiem…
– Kiedy zauważyłeś, że jesteś DDA?
Myślę, że bardzo dawno, ale zawsze miałam wymówkę, by zająć się czymś lub kimś innym.
Teraz mam 29 lat, obdarta z siebie i z pustką w głowie.
– Co takiego musiało się stać w Twoim życiu, żebyś zaczęła szukać pomocy?
Trzy lata tkwiłam w związku, który doprowadził mnie do ruiny psychicznej, finansowej, straciłam studia w kraju i za granicą. Gdy kolejny raz pod wpływem impulsu miałam bilet lotniczy, by dotrzeć do niego, z idiotyczną wiarą, że może tym razem się uda. Choć przez 3 lata się nie udawało. A całość była okupiona łzami, samotnością, długami, które ja spłacam…
Właściwie to był kolejny schematyczny związek, w który wpadałam bez hamulców, by wyrwać się z domu, domu który mnie wchłonął…
Mężczyzna, w którym tragicznie pokładałam swoje nadzieje żeni się… nie ze mną.
Ja zostałam z biletem. Nie wsiadłam to tego samolotu, nie zmierzyłam się ze swoim życiem tam, mimo że moim własnym życiem, a gdy dotarło do mnie, że to mierzenie się ze sobą w obcym kraju byłoby udowadnianiem nie sobie, a jemu, że jednak jestem dobrą osobą, że można na mnie polegać, że może on wróci… Przeraziłam się, tak dalece już nie było mnie w tym wszystkim.
Swięta – to dopiero dwa dni temu – zasnęłam, jakby mnie nie było, i mimo że nie podeszłam, nie zmuszając się do pustych życzeń, utopiłam się w płaczu 24 grudnia 2009, sama.
– Jak wyglądało kiedyś Twoje życie, a jak wygląda ono dziś?
Kiedyś była nieustanna gonitwa za sukcesem, za kimś, czymś, ucieczka od czegoś.
Dziś, kiedy odpuściłam sobie gonitwę, jest smutek.
Jeszcze trudno mi jest uwierzyć, że będę się śmiać. Dopiero zaczęłam…
– Co chciałbyś powiedzieć komuś, kto jeszcze cierpi, waha się, czy skorzystać z jakiejś pomocy?
To nie wstyd płakać, nie jest wstydem nie wiedzieć i nie umieć podjąć jakiekolwiek decyzji. Mechanizm zagłady nie ma końca, w nim też cię nie będzie. Za nie swoje winy, nie dasz rady udźwignąć cudzego krzyża.
Myślę sobie, że pięknie jest być wolną kobietą. Ja już nie mam siły być cudzym bólem.
Własnym tez nie.
Klaudia, 29 lat