Mam na imię Marta, mam 24 lata i jestem na 5 roku studiów.

Od niedawna zaczęłam bardzo interesować się DDA, z jednej strony dlatego, że sama jestem, a z drugiej strony dlatego, że taki temat pracy magisterskiej wybrałam. I chyba poniekąd to był błąd. Bo nie dość, że mam to wszystko na co dzień to jeszcze dodatkowo każda moja wolna chwila kręci się teraz wokół tego.

Mieszkam w małej miejscowości w woj. mazowieckim, na studia wyprowadziłam się do Gdańska. Jak najdalej od domu, od ojca. Jednak została tam moja mama i brat. Teraz mój młodszy brat również wyprowadził się na studia, a ja dziękuję Bogu, że to już ostatnie chwile w Gdańsku i wrócę do domu, do mamy. Żeby w końcu nie była sama w tym horrorze. Żebym w końcu przestała się martwić tym, że jak zadzwonię to nie odbierze, bo ojciec coś jej zrobił.

Mój ojciec nie pije odkąd pamiętam. Mam wspomnienia, kiedy było dobrze, kiedy naprawdę był dla mnie ojcem. Ale te wspomnienia powoli zanikają, a ich miejsce zajmują tylko te złe.

Kiedy miałam 10 lat ojciec miał wypadek i stracił dłoń. Od tego czasu się zaczęło. Zawsze był człowiekiem samowystarczalnym (rodzice mają gospodarstwo). Był naprawdę świetny w tym co robił, jednak po wypadku wszystko się zmieniło. Jedną ręką w gospodarstwie nie wiele już mógł zrobić, więc każde niepowodzenie wynagradzał sobie alkoholem. Z każdym dniem coraz więcej i więcej. Przestaliśmy się liczyć my.

Mimo tego zawsze starałam się dawać mu powody do dumy. Wiadomo, jako dziecko miałam złudne marzenie, że jak będę się dobrze uczyć, to tata będzie ze mnie zadowolony i może nie pójdzie się napić. Świetnie szło mi w szkole, odnosiłam duże sukcesy poza szkołą – dużo śpiewałam. Jednak ojciec nigdy nie był na moim występie, żadnym konkursie itp.

Kiedy zdałam mature i zdecydowałam, że jadę do Gdańska, jeszcze nie było tak tragicznie jak teraz. Po drugim roku studiów, kiedy byłam w domu podczas wakacji miał (jak się później dowiedziałam nie pierwszy) napad psychozy alkoholowej, z omamami, halucynacjami, agresją. Wtedy też po raz pierwszy mnie uderzył.

Długo nie mogłam się z tym pogodzić, nie mogłam uwierzyć w to co się stało. Wyzwiska, przykrości z jego strony, poniżanie, przemoc psychiczna tak. Ale nigdy taka agresja. Wtedy coś we mnie pękło.

Dowiedziałam się, że takie sytuacje już miały miejsce, tylko mama z bratem ukrywali to przede mną. Żebym się nie denerwowała, kiedy byłam z dala od domu. Od tamtej pory takie sytuacje miały miejsce jeszcze kilkakrotnie. Jednak nigdy nie wezwaliśmy policji. Gdybyśmy to zrobili nie mielibyśmy już życia w domu. Nie mielibyśmy gdzie wrócić.

Wielokrotnie prosiłam mamę, żebyśmy się wyprowadzili, zostawili go. Ale mama całe swoje życie pracowała w tym gospodarstwie i mimo, że nie ma z tego nie wiadomo jakich pieniędzy, to ciężko jej to zostawić. Rozumiem to, ale chciałabym lepszego życia, dla niej i dla siebie.

Mam cudownego narzeczonego. Ale nie umiem się oderwać od tego wszystkiego. Ciągle się kłócimy, nic mnie nie cieszy. Żyję w potwornym stresie. Mam lęki. Nieraz budzę się w nocy z koszmarami, że coś zrobił mamie, że coś jej się stało, albo że znowu bije mnie.

Studiuję zdrowie publiczne i tematem mojej pracy mgr jest sprawdzenie, czy terapia dla DDA naprawdę działa. Wybrałam taki temat tylko po to, żeby poznać bliżej tą materię. Sama nigdy nie zdecydowałam się na terapię. Może w końcu to zrobię, bo moje życie nie sprawia mi radości. A za chwilę będę musiała stawić czoła prawdziwym problemom rzeczywistości.

Ciesze się, że przez moją mgr znalazłam to forum. I że na tym świecie nie jestem sama jedyna z takim problemem.

Marta, 24 lata