O swojej "dolegliwości" dowiedziałam się całkiem niedawno, dochodziłam naprawdę małymi kroczkami do tego, że coś mi dolega, że mam problem. Za mną długa droga, którą przeszłam w cierpieniu, nie rozumiana przez innych, ponieważ pochodzę z rodziny alkoholików. Mój ojciec i moja matka pili, ale do mojego nieszczęścia przyczyniła się moja matka, ponieważ to z nią mieszkałam. Dziś nie mam z nią żadnego kontaktu, co wcale mnie nie martwi. Mój ojciec był wspaniałym człowiekiem, ale niestety nie żyje od wielu lat. W życiu dość dużo mnie dotknęło złego: ubóstwo, głód, zimne mieszkanie zimą, ciągłe awantury, stres, bicie, wstyd pokazania się sąsiadom itd… a wszystko przez alkohol, picie matki.

Patrząc wstecz widzę, jaka naprawdę byłam nieszczęśliwa, po wyprowadzce z domu i wcześniej oczywiście też, choć czasem wcale tak nie musiało być. Nie potrafiłam zrozumieć samej siebie, czułam się bardzo samotna, nie rozumiana i wiedziałam, że jestem jakaś dziwna z pewnymi zachowaniami na tle innych znajomych. Dzięki Bogu są na świecie przyjaciele, którzy akceptują człowieka takim jakim jest. Jest to coś naprawdę cennego, choć wcześniej tego nie dostrzegałam. Po prostu wszelkie cechy dotyczące dda odnoszą się do mnie. Nie potrafię się związać z mężczyzną, jest we mnie coś, bariera okazywania uczuć, a z drugiej niesamowita potrzeba uczucia miłości… Boję się, że nie uda mi się już z nikim związać. Generalnie byłam bardzo zagubiona… Dlaczego jednak piszę, że byłam?

Jak wspomniałam o swoim dda dowiedziałam się niedawno. Nazajutrz mam zamiar chwycić za telefon i zgłosić się na terapię, ponieważ wiem, że chcę sobie pomóc. Jednak od jakiegoś czasu zmieniło się coś we mnie, bo zrozumiałam po prostu, że muszę nad sobą pracować skoro coś jest ze mną nie tak, że muszę zmienić w sobie cechy, które wcale mi nie pomagają, a wręcz przeciwnie. Zrobiłam nawet listę, nad którymi muszę się skupić, ale przede wszystkim nad uśmiechem, optymistycznym spojrzeniem na pewne sprawy, które dotychczas zdawały mi się być nie do pokonania i okropne… i wiele innych. Z czasem tak się w tym wprawiłam, że kiedy zawsze byłam smutna z byle jakiego powodu, dziś co dzień się śmieję, uśmiecham, wstaję z chęcią do życia, rzuciłam swoje nałogi, wcale ich nie potrzebuję do szczęścia, bo już wiem, że jest ono ukryte w każdej chwili życia. I gdyby była taka możliwość, żyłabym tysiąc lat, bo teraz dopiero chcę i wiem ile rzeczy w życiu pragnę zrealizować.

Jednak wiem, że może nie ze wszystkim uda mi się poradzić sobie, dlatego chcę skorzystać z profesjonalnego wsparcia. Trzeba zrozumieć na czym polega problem, zrozumieć siebie, co nie przychodzi łatwo, a wówczas nie wahać się i dać sobie pomóc, bo dda wcale nie są gorsi. Ja wiem, że wspaniała osoba jest ukryta we mnie i tyle lat ją ukrywałam, bo inaczej nie potrafiłam, i że warto ją pokazać całemu światu.
I na pewno dotyczy to każdego z nas.

Asia, 21 lat