– Kiedy zauważyłeś, że jesteś DDA?
Bardzo wiele czasu spędzałem zastanawiając się dlaczego świat jest taki a nie inny. Z czasem, zrozumiałem, że pytanie to musi ulec zmianie – dlaczego mój świat jest taki.
Wnioski zmieniały się z wiekiem, od „ktoś musi cierpieć za tłumy”, „Bóg jest podłym s…….em”, poprzez „życie to generalnie cierpienie, uśmiechają się wyłącznie ignoranci” do…pewnego przełomu w samoświadomości, gdy odnalazłem w internecie przypadkiem spis cech typowych dla DDA. Olśniło mnie, zacząłem badać temat, czytać o alkoholizmie, współuzależnieniu i dda. Wybrałem temat na maturze „alkoholizm w literaturze”. 100% bez sekundy przygotowania, czy notatek.
Mimo tej świadomości, dalej trwałem w dysfunkcji, unikałem ludzi, każdego wieczoru powtarzałem rytuał cierpienia składający się ze słuchania najsmutniejszej muzyki jaką narodził świat. Dalej odpychałem ludzi, gdy coś nie szło po mojej myśli.
– Co takiego musiało sie stać w Twoim życiu, żebyś zaczęła szukać pomocy?
Spotkałem wspaniałą dziewczynę imieniem Anna. Zadurzyliśmy się w sobie, spędzaliśmy ze sobą 24/7, aż pewnego dnia będąc u niej zacząłem mieć czarne myśli. „Co jeśli nie kocham”. Pogarszało się z każdym dniem. „Nie kochasz”, „okłamujesz ją”, „Nie potrafisz kochać”, „zależy Ci tylko na fizyczności”. Nie mogłem spać, ani jeść. Ból brzucha odpierał szanse na życie. Bałem się ją zranić, próbowałem od niej uciec w cierpienie, samotność, ale… coś mnie powstrzymywało ilekroć byłem blisko „zerwania”. Nabraliśmy dystansu, kilka dni bez siebie. Bardzo tęskniłem. Myślę o niej przez cały czas, już jest między nami lepiej, po wielu poważnych rozmowach. Chciałem to zniszczyć, z całych sił pragnąłem znowu swojego wygodnego cierpienia. Obiecałem jej, że będę z tym walczył. Wczoraj byłem na pierwszej wizycie u psychologa. Zacząłem terapię, nie dam sobie odebrać życia.
– Jak wygladało kiedyś Twoje życie, a jak wyglada ono dziś?
Nie znałem granic, nie wiedziałem co jest dla mnie dobre. Spędzałem czas z ludźmi pozbawionymi moralności, piłem alkohol po krzakach, ćpałem klej, gdy powinienem być w szkole. Nie ufałem nikomu, niczemu, cierpiałem w samotności, przekonany o bezsensowności swojej egzystencji. Marzyłem o śmierci.
Mam kogoś wyjątkowego, choć nie wierzyłem, że ktokolwiek będzie chciał ze mną być. Jestem bardziej asertywny i nie zadaję się z byle kim. Staram się nie kłamać bez potrzeby, nie torturować się za każdą porażkę. Próbuję przestać być dzieckiem, które tak uwielbia być „biedne i skrzywdzone”. Studiuję i widzę w tym sens.
– Co chciałabyś powiedzieć komuś, kto jeszcze cierpi, waha się czy skorzystać z jakiejś pomocy?
Uważasz że TY jesteś inny(-a)? Uważasz, że ja miałem szczęście? Ze spotkałem kogoś, kto mnie rozumie? Uważasz, że Tobie terapia nie pomoże bo jesteś „zbyt zniszczony(-a)”? Myślałem tak samo. Byłem głupi. Sądziłem, że wiem cokolwiek o życiu, gardziłem ludźmi szczęśliwymi, a to wszystko była tylko niesamowicie realna iluzja. Szukaj pomocy, dowiedz się, że Twoje zachowania nie są wyłącznie Twoje, a całej rzeszy ludzi, którym odebrano dzieciństwo. Mnóstwo z nich jest teraz szczęśliwych i wszyscy, co do jednego nie wierzyli, że może być inaczej.
Potrzeba czasu i cierpliwości.
Grzesiek (Wilson), 20 lat