-Kiedy zauważyłeś, że jesteś DDA?
Poznałem dziewczynę, która chodziła na terapię. To ona zauważyła u mnie symptomy DDA. Byliśmy razem przez ponad dwa lata. Mieszkaliśmy razem. Nasz związek się rozpadł, bo byliśmy dla siebie nie do wytrzymania. Wiele przenosiliśmy z naszych domów do naszego związku.
-Co takiego musiało się stać w Twoim życiu, żebyś zaczął szukać pomocy?
Na terapię trafiłem przez „przypadek”. Teraz wiem, że nie ma przypadków – wszystko ma swój cel. Im dłużej chodziłem na terapię, tym bardziej ugruntowywałem się w przekonaniu, że problem naprawdę mnie dotyczy. Z początku chodziłem na terapię z ciekawości, sugerując się kolejnym stopniem „wtajemniczenia”. Byłem ciekawy świata, bo tak naprawdę to zawsze czułem niedosyt, że wciąż za mało, coś zawsze nie tak. Bałem się odrzucenia mojego ojca – tak bardzo chciałem, aby wreszcie był ze mnie zadowolony. Terapię traktowałem jako ciekawostkę. Dopiero potem zaczęła dokonywać się we mnie przemiana, gdy zacząłem kontaktować się z moimi uczuciami…
-Jak wyglądało kiedyś Twoje życie, a jak wygląda ono dziś?
Moje dawne życie:
-dziesiątki razy dziennie chciałem popełniać samobójstwo, lecz nigdy nie miałem dość odwagi, by to zrobić,
-brak porozumienia z moimi rodzicami zwłaszcza z pijącym ojcem,
-bardzo niskie poczucie wartości,
-nie wierzyłem, że mogę znaleźć dziewczynę, że komuś na mnie zależy,
-uważałem, że studia są nie dla mnie, bo co ja wiem, przecież jestem głupi i nic nie umiem, mam dwie lewe ręce,
-nie wierzyłem, że jest jakakolwiek praca dla mnie,
-wstydziłem się siebie,
-bałem się ludzi, unikałem kontaktów z nimi, nawet kontakty z kolegami był dla mnie uciążliwe,
-uciekałem w marzenia, sport (piłka nożna), hobby (wędkarstwo), naukę – zajmowało mi to bardzo dużo czasu, co dawało mi ochronę przed światem i bolesnym życiem w domu, (bo jak się uczę czy gdy nie ma mnie w domu to pijany ojciec się nie „czepia”)
-zamykałem się w sobie – nie czułem i nie mówiłem nikomu o swoich uczuciach, bo i nikogo nie było, z kim bym mógł porozmawiać,
-często mówiłem dziewczynom, że ich kocham, a w ogóle tego nie czułem,
-stany depresyjne – nie raz cały dzień przeleżałem na łóżku i użalałem się nad sobą, jaki ja jestem biedny i nieszczęśliwy,
-ogromne lęki, gdy pojawiała się możliwość rozpoczęcia nowej, kolejnej pracy, czy podołam,
-strach – wymyśliłem, że gdy będę oglądał horrory to on zniknie, znikał na chwilę, bo potrzebował „pokarmu”, czyli dalszych dawek filmów dla ludzi o mocnych nerwach, doszło do tego, że wracałem przez bieszczadzki las ponad 10 km w nocy i miałem z tego wielką frajdę – tak skutecznie zagłuszyłem moje uczucia,
-moją wiedzę na temat seksu czerpałem z gazet i książek, zazwyczaj z tych niewłaściwych, kobiety traktowałem jak te „panie” ze „świerszczyków” i filmów, co dodawało mi poczucia wartości, potem znalazłem inny sposób na zadawalanie siebie,
-poczucie, że jestem sam na tym świecie, a wszyscy w koło są w każdym kawałku lepsi ode mnie,
-perfekcjonizm – nawet książki na półce musiały być ułożone wg wielkości, tematycznie, wg ważności, itp., przesadne dbanie o wygląd zewnętrzny,
-nadwrażliwość – cokolwiek ktoś coś mi powiedział brałem to jako obrazę, niezrozumienie mnie, bo jak mi można coś takiego powiedzieć, a potem nakręcałem się, że jestem do dupy,
-zrzucanie winy na Boga i wszystkich wkoło, bo to, że jest mi tak źle to wina Boga, On wcale nie jest sprawiedliwy – myślałem, bo ja tak cierpię, a nie mam nic, przeklinanie Go,
-próby zabicia ojca,
-nieufność wobec całego świata, przeświadczenie, że każdy chce Cię skrzywdzić,
-i tak dalej – można prawie bez końca wymieniać,
Moje dzisiejsze życie:
-rozpocząłem studia, spełniając moje największe marzenia zostania nauczycielem,
-myślę pozytywnie – już wiem, że w życiu nic gorszego mi się stać nie może,
-wiara w Siłę Wyższą, Boga, który czuwa nade mną i wie, co robi,
-świadomość nie wchodzenia związki uzależnieniowe z kobietami, w ogóle nie wchodzenia w związki na czas terapii,
-chce mi się rano wstawać do pracy,
-praca, hobby, sport, nauka – nie traktuję tego jako „wypełniacz” czasu, ucieczkę przed rzeczywistością,
-cieszę się z małych rzeczy,
-prawie zawsze mam dobry humor,
-nie boję mówić o swoich poglądach na dany temat, jeśli ich nie mam to mówię po prostu, że się na tym nie znam – przyznaję się do tego, że wcale nie muszę być najlepszy, okazuję słabość i dobrze mi z tym,
-okazuję uczucia, wyrażam je – gdy jest mi źle to płaczę, gdy odczuwam radość to się śmieję i cieszę, umiem przyjmować prezenty, nie traktując tego jako czyjąś łaskę, litowanie się nade mną,
-poprawiła się moja relacja z Bogiem, zauważam bardzo głęboki sens Dekalogu,
-poprawiła się bardzo moja relacja z rodzicami – coraz częściej mówimy o swoich uczuciach,
-zauważyłem, że zmieniając siebie zmieniłem rzeczywistość, w której żyję, ludzie inaczej mnie traktują, liczą się ze mną, cieszą się, że jestem, dla niektórych jestem prawdziwym przyjacielem,
-dostrzegam uroki dnia codziennego takie jak wschód Słońca, padający deszcz, sens pracy roznosiciela gazet, ćwierkający ptak, miłe słowo drugiej osoby,…
-już tak się nie spieszę wszędzie, a czasu mam coraz więcej – to niesamowite!!!
-lubię ludzi i zwierzęta oraz całą otaczającą przyrodę, zaczynam ludziom coraz bardziej ufać,
-JESTEM ZADOWOLONY Z SIEBIE !!!
-i tak dalej – można prawie bez końca wymieniać,
-Co chciałbyś powiedzieć komuś, kto jeszcze cierpi, waha się czy skorzystać z jakiejś pomocy?
-Jeśli zauważyłe/aś jakieś cechy z tego, co wymieniłem w moim dawnym świecie nie krępuj się, skorzystaj z pomocy psychologa. Dzisiaj to już nie jest żaden wstyd. W dużych miastach może jest trochę łatwiej, bo ludzie się mniej znają. W naszej polskiej rzeczywistości może to być postrzegane jako objaw wariactwa czy w stylu „coś masz z głową”. Nie przejmuj się tym. Potem Ci ludzie będą Ci zwyczajnie zazdrościć jak będą widzieć jak świetnie Ci się żyje, jak jesteś zadowony/a z życia.
Jest też wymiar materialny,np. praca – zdobywasz taką pewność siebie, że jesteś w stanie uwierzyć we własne siły, że możesz wszystko. Ograniczeniem jesteś tak naprawdę tylko Ty. Odwagi – psychologowie to wspaniali ludzie, dla niektórych naprawdę ostatni ludzie, którym mogą zaufać. Pomogą Ci pozbyć się przykrych wspomnień z dzieciństwa i to bez żadnych leków czy temu podobnych. Wyzbycie się tych wspomnień spowoduje powstanie nowego Ciebie, lepszego, zadowolonego z siebie i z całego świata. Tylko uwierz i zaufaj. Może to być ostatnia Twoja deska ratunku… Trzyyymam kciuki.
Grzegorz, lat 32, 2 lata w terapii.