Najpierw chciałabym podziękować wszystkim, którzy wytrwają do końca i przeczytają mój wpis. Długo zwlekałam z decyzją zapisaniem się do jakiegoś forum albo opowiedzeniem o moim konflikcie. Ale mam już dość, nie mam sił dłużej tego trzymać w sobie – im wiecęj w sobie zakopuję, tym bardziej oddalam się od ludzi mi bliskich.

No dobrze może zacznę od początku.

Witam wszystkich mam na imię Ula, mam 20 lat. Mieszkam razem z mamą, ojcem, babcią i moimi dwoma młodszymi siostrami. I w tej dużej rodzinie to ojciec jest uzależniony. Problem z alkoholem jest w całej mojej rodzinie, mój chrzestny również jest alkoholikiem, ciocia która wzięła rozwód problemy rozwiązywała alkoholem, ale ona dała sobie radę i wyszła z tego, ale mój ojciec nie może wziąć z niej przykładu.

Odkąd pamiętam ojciec pił. Odkąd zaczęłam zapamiętywać różne wydarzenia, widzę ojca zataczającego się w domu, mamę krzyczącą na niego, a moje młodsze siostry schowane w pokoju, płaczące do poduszki. Nie pamiętam różnych szczęliwych wydarzeń, gdy patrzę na stare zdjęcia, gdzie byłyśmy małe: zabierali nas do zoo czy parku, jadłyśmy watę cukrową większą od nas – tych wspomnień nie mam, one są tylko na zdjęciach.

Pamiętam za to, gdy ojciec nie wracał do domu przez 2 tygodnie, gdy mama i ciocia chodziły go szukać po całym osiedłu i w miejscu pracy. Nie dawał znaku życia, mama wyrzuciła wszytkiego jego rzeczy za drzwi. Ale on wrócił i mama mu przebaczyła kolejny raz.

Kłótnie były najczęściej w domu z powodu jego picia – gdy się napił, zalał w trupa, on mówił, że nikt go nie rozumie, że on przecież nic złego nie zrobił.

Mój ojciec, gdy był pijany, nie potrafił położyć się spać i wytrzeźwieć – on wpadał w ciąg. Pił przez 1-2 tygodnie póki wystarczało wypłaty. I tak się to powtarzało co 2-3 miesiące: 2 miesiące spokoju, 2 tygodnie picia ojca.

Gdy trzeźwiał było najgorzej, bo chodził po całym domu i jęczał, że go coś boli, że to on jest poszkodowany. Ale nie widział tego, że mama cierpi, że ledwo starcza na chleb, że moje siostry wylewają może łez, że wstydzą się przyprowadzić kogoś do domu, bo akurat ojciec wróci pijany. Ja sama wylałam morze łez.

Gdy byłam w liceum, dorosłam, i to szybko. To ja przejęłam w domu rolę kata, to ja wrzeszczałam na jedno i na drugie z rodziców, aby się uspokoili. To ja stawałam w obronie mamy, ale najbardziej zależało mi na siostrach, jak płakały po kątach w domu, snując się z głowami wpatrującymi się w podłogę. Nie mogłam tego znieść, więc stawałam się jeszcze silniejsza dla nich, nikogo nie wpuszczałam do siebie.

Gdy nastawały te dni, chodziłam do szkoły – tam się uśmiechałam, udawałam, że wszystko jest dobrze. Gdy wracałam do domu, zmieniałam maskę ze szczęśliwej na silną i twardą osobę. Siostry pisały do mnie i pytały ?kiedy wrócisz do domu?? – wiedziałam, że mnie potrzebują, a ja ruszałam im z pomocą. Pomagałam im kosztem siebie. Wiedziałam, że muszę, bo jak nie ja, to kto inny?, nikt im nie pomoże. O sobie nie myślałam, aż do teraz.

Stawiam innych na pierwszym miejscu przed sobą. W moim domu to ja jestem obrońcą, to ja mówię kazania, to ja wywalam cały alkohol z domu, to ja jestem tą, która jest najgorsza, kiedy wszystko wraca do normy.

Ostatnio ojciec wrócił pijany dwa tygodnie temu, powiedziałam mu, co o nim myślę, dałam mu kazanie i wylałam dużo łez, za dużo. I wrócił teraz znów pijany, nie było mi go żal, nie chciałam mu pomagać już, nie płakałam już, ani jedna łza nie wypłynęła z mojego oka.

Moja cierpliwość się skończyła przez te 20 lat. Wykorzystywał mnie, mamę, siostry już wystarczająco długo.

Taka jest oto moja historia, jeżeli kogoś zainteresowała lub chce po prostu ze mną pogadać, to piszcie śmiało. Dziękuję 🙂

Ula, 20 lat