-Kiedy zauważyłeś, że jesteś DDA?
Samo pojęcie DDA usłyszałem po raz pierwszy u mojej pierwszej psycholożki, parę lat temu. To ona nazwała moje problemy i pokazała ich źródło. Później zacząłem czytać różne książki i publikacje związane z problemami DDA, edukowałem się. Dzięki temu może nie zacząłem „zdrowieć” , ale na pewno zyskałem świadomość, która sprawiła, że stałem się mniej zagubiony (ale nie szczęśliwszy).
Pochodzę z „przeciętnej polskiej” rodziny alkoholowej.U nas w domu pił ojciec. Nie ma co się rozpisywać, pijackie awantury, wyzwiska, rękoczyny czasem Milicja (później już Policja) .To była moja i mojego młodszego brata codzienność, nawet nie wyobrażaliśmy sobie że można żyć inaczej. W zeszłym roku ojciec umarł, tragedia i ulga w jednym.
W całym moim życiu nieustannie towarzyszył mi ( i nadal towarzyszy) strach, gniew, wstyd, pojęcia których prawdziwe znaczenie zrozumiałem dopiero jako dorosły, trzydziestoparoletni mężczyzna.
Wcześniej kompletnie nie zdawałem sobie sprawy, z jakich powodów jest mi tak trudno nawiązywać normalne relacje, czy związki z kobietami, dlaczego zawsze czuję się zagrożony w nowym dla mnie środowisku i dlaczego wreszcie nie umiem prawdziwie cieszyć się życiem.
-Co takiego musiało sie stać w Twoim zyciu, zebyś zaczął szukać pomocy?
Nie mogąc poradzić sobie z kolejnym rozstaniem, udałem się po pomoc do poradni, gdzie spotkałem wreszcie kogoś kto zechciał mnie wysłuchać i gdzie mogłem się wygadać po raz pierwszy na trzeźwo. Już samo to było dobre.
-Jak wygladało kiedyś Twoje życie, a jak wyglada ono dziś?
-Co chciałbyś powiedzieć komuś, kto jeszcze cierpi, waha się czy skorzystać z jakiejś pomocy?
Życie jest tylko jedno i nie wolno go nam marnować. Każdy moment jest dobry żeby próbować zmienić siebie. Ważne aby zdać sobie sprawę z tego co i kto tak naprawdę liczy się w naszym życiu. Mamy własną wolę więc wybierajmy i decydujmy mądrze, abyśmy ani sami ani nikt inny przez nas nie płakał.
Pozdrawiam i powodzenia…
Robert, 37 lat DDA