O mojej chorobie dowiedziałam się 3 lata temu, na wizycie u psychiatry. Wcześniej nie miałam pojęcia, że mogę mieć taka chorobę.

Mój ojciec jest alkoholikiem, byłym policjantem, milicjantem za komuny. Moja matka też już ma ten problem, często razem siadają i piją.

Od zawsze w moim rodzinnym domu był alkohol, libacje krzyki, awantury i przemoc. Picie, bicie, strach, to dominowało w moim domu.
Matka siedziała cicho, bała się ojca, ale starała się nas chronić, mnie i mojego młodszego brata.

Pamiętam, ze mocnym argumentem mojego ojca była broń, celował do nas, mówił, ze wszystkich pozabija a na końcu siebie.
Potrafił stawać w szklanych drzwiach, przystawiał sobie pistolet do skroni, wszyscy to widzieliśmy, strasznie się bałam, że strzeli. Matka klękała, błagała, krzyczała, a on się cieszył, miał nas w garści.

W kącie w korytarzu stała „dyscyplina”, żebyśmy wiedzieli, co nas czeka, jak będziemy niegrzeczni.

Matki nie bił, ale nas tak. Ostatni raz zbił mnie, jak miałam 18 lat, nie pamiętał tego, zapytał, kto mnie tak urządził. Wstydziłam się wyjść, nie chodziłam do szkoły.

Kiedy miałam 15 lat poszłam na most kolejowy, chciałam skoczyć do rzeki. Nic nie miało sensu, nie lubiano mnie w szkole, przestałam nawet do niej chodzić, czułam się jak zbity pies, nie chciałam już żyć.

Nie skoczyłam, stchórzyłam, poszłam do poradni psychologiczno-pedagogicznej, trafiłam na panią Iwonę, bardzo mi pomogła, zainteresowała się mną i moimi problemami. Uratowała mi życie, zaczęłam nabierać sił i… nieźle się buntować.

Ciągle walczyłam i z matką, i z ojcem, uciekałam do babci w najtrudniejszych momentach. A kiedy wracałam do domu, żegnałam się przed drzwiami, żeby było cicho, spokojnie i bezpiecznie.
I tak przez kilka lat. Do czasu, aż poznałam mojego męża.

Wyszłam za mąż, bo byłam w ciąży, bo ktoś mnie chciał, bo chciałam uciec z domu, bo mogłam mieć swoją rodzinę i ich kochać. Nie myślałam o sobie, byłam wdzięczna losowi, że kogoś mam, że ten ktoś mnie chce. Mąż też lubił wypić, często ja razem z nim. Potrafił też uderzyć, zdradzał i poniżał.

Godziłam się na to, wybaczałam, bo co ja innego mogłam zrobić, nie miałam dokąd pójść. Robiłam to też dla dzieci i dla spokoju, który chciałam im zapewnić.

Zawsze ich broniłam, inaczej niż moja matka. Zerwałam kontakt z ojcem, a raczej on ze mną, obraził się, nie chciał znać ani mnie ani mojej rodziny.
I tak przez 10 lat.

Stawałam się coraz słabsza, coraz bardziej wycofana, zupełny brak pewności siebie, wydawało mi się, ze wszystko co złe było z mojej winy. To poczucie winy mam do dziś. W kocu znalazłam się w pobliskim szpitalu z atakiem duszności, paniki, z szalejącym sercem, strachem i omdleniami. Okazało się, ze serce mam zdrowe, za to potrzebny mi psychiatra.

Tam stwierdzono u mnie DDA. POSZŁAM NA TERAPIĘ.

I to był przełom w moim życiu. Przeżyłam jeszcze raz swoje dzieciństwo. Każde spotkanie to była powtórka koszmaru sprzed lat. Tylko zakończenie było inne, każda historia kończyła się dobrze, ja dorosła Iwona zaopiekowałam się małą wystraszoną Iwonką. Pogodziłam się z ojcem, zrozumiałam jego chorobę i nauczyłam się z tym żyć.
W trakcie terapii wyszło, że mam też problem w małżeństwie. Uważam, że mąż też ma problem z alkoholem. On twierdzi inaczej. Jesteśmy w separacji, on chodzi na terapię, ale nie związaną z alkoholem. Walka z przemocą w rodzinie.

Dajemy sobie jeszcze raz szanse. Wiem, że jeśli będzie mi źle, po prostu zakończę małżeństwo. Dzieci są już dorosłe, znają mój problem i wiem, że zrozumieją.
Jestem teraz silniejsza, wierzę, w to co robię, znam swoją wartość i pokochałam siebie samą. Nigdy więcej nie chcę wrócić do pokornej służebnej i zalęknionej Iwony. Nie pozwolę więcej się skrzywdzić.

Chciałabym jeszcze pójść na terapie grupową, szukam grupy DDA lub Al-anon w Trójmieście lub okolicach. Potrzebuję tego, żeby się nie wycofać.

Bardzo potrzebuję poznać ludzi takich jak ja, może nawet komuś pomóc odnaleźć siebie w tym trudnym świecie DDA. Jeśli ktoś potrzebuje pogadać, jestem…
Mój mail: i_won.n@wp.pl. Czasem rozmowa z obcym jest zbawienna, wiem, bo poznałam kogoś takiego, z kim mogę przegadać każdy trudny temat.

Los dał mi drugą szansę na moje dobre życie. Czuję, że powinnam tym dobrem się dzielić z innymi.

Iwona, 43 lata