Kiedy zauważyłeś, że jesteś DDA?
Po raz pierwszy o DDA dowiedziałam się jakieś 4 lata temu, znalazłam wtedy forum w internecie i zaczęłam czytać. Szybko stwierdziłam, że wiele cech DDA pasuje do mnie choć na początku w ogóle nie chciałam się z tym identyfikować i przypinać sobie etykietki Dorosłego Dziecka Alkoholika. Do tematu powróciłam dopiero na początku tego roku, tym razem przeczytałam książkę, która opisywała ten problem i zaczęłam godzić się z tym czego się dowiedziałam, choć nie było to wcale takie łatwe, bo człowiek nie potrafi godzić się z tym na co nie ma wpływu.
Co takiego musiało sie stać w Twoim życiu, żebyś zaczął szukać pomocy?
Ja nigdy nie godziłam się z tym co działo się w domu. Gdy byłam dzieckiem, to oczywiście nie przewiązywałam dużej wagi do tego co się dzieje, być może dlatego, że jeszcze nic tak naprawdę nie rozumiałam, myślałam raczej, że tak dzieje sie w wielu rodzinach i nie jest to nic nadzwyczajnego. Bunt zaczął się dopiero gdy dorastałam, wtedy otwarcie mówiłam rodzicom, że nie zgadzam się w tym co się dzieje, miałam dość chodzenia na palcach, gdy ojciec był na rauszu, siedzenia w kącie jak zaszczute zwierzę, czy słuchania kłótni rodziców, albo żalów ojca, jacy to wszyscy jesteśmy okropni a on jest najmądrzejszy i wszystko wie najlepiej. To, że potrzebuję pomocy, zrozumiałam dość niedawno. Jest mi trudno się z tym godzić, ale taż mam dość tego co czuję, tych wszystkich negatywnych emocji. Zawsze czuję się gorsza od innych, pod każdym względem. Na ulicy, gdy ludzie na mnie patrzą, czuję się tak, jakby wszystko o mnie wiedzieli. To jest nie do zniesienia. Do tego coraz częściej miewam myśli samobójcze.
Jak wglądało kiedyś Twoje życie, a jak wgląda ono dziś?
Alkohol był obecny w moim życiu odkąd pamiętam. Najpierw rodzice pili oboje (ojciec również pochodził z rodziny dotkniętej alkoholizmem – pił jego ojciec). Gdy tylko przychodził dzień wypłaty impreza trwała dopóki pieniądze się nie skończyły .Mimo że rodzice pracowali oboje, to zupełnie nie potrafili gospodarować pieniędzmi, nie opłacali bieżących rachunków, często nie mieliśmy co jeść. Najważniejsze były imprezki, na które przyjeżdżała siostra ojca z mężem, a wtedy ja z bratem pozostawieni byliśmy sami
sobie. Rodzice, zamiast zająć się nami, wychodzili wieczorami na dyskoteki, żyjąc własnym życiem i nie przejmując się niczym. Wszystko zmieniło się, gdy moja mama miała romans. Wtedy ojciec załamał się do tego stopnia, że próbował popełnić samobójstwo. Później stracił pracę i od tamtego czasu nie pracuje już od 13 lat. Gdy miałam 11 lat urodziła się moja siostra, dzięki czemu moja mama przestała pić, ale wykryto u niej stwardnienie rozsiane.
Na początku choroby wszystko było w porządku. Mama czuła się dobrze, pracowała i jako jedyna utrzymywała rodzinę ze swojej renty i dodatkowego zajęcia, którym było sprzątanie domu u pewnego starszego małżeństwa. Gdy choroba zaczęła postępować, to ja w wieku 15 lat przejęłam sprzątanie za mamę i wyszło na to, że ja z mamą utrzymywałyśmy dom. Chodziłam w tym czasie do szkoły, a do tego każdą sobotę musiałam poświęcić na to, aby jechać sprzątać. Buntowałam się wtedy z tego powodu, że ojciec kupował za te pieniądze alkohol, a zupełnie nie obchodziło go to, że my, dzieci, mamy jakiekolwiek potrzeby.
Po kończeniu szkoły dostałam się na staż do Sądu Okręgowego, później były jeszcze dwa staże i z każdego utrzymywałam rodzinę. Rodzicom oddawałam połowę wypłaty, co i tak zdaniem ojca było za mało, a drugą połowę przeznaczałam na potrzeby swoje i najmłodszej siostry. To ja zawsze musiałam się martwić o to, aby kupić jej coś do ubrania czy książki do szkoły.
W domu działo się coraz gorzej. Zaczęłam coraz częściej kłócić się z ojcem mówiąc mu wprost, że mam dość utrzymywania pijaka, a on wtedy lubił sprowadzać mnie do parteru pielęgnując we mnie poczucie winy i niższości, wyzywając mnie od najgorszych. Ojciec pijąc lubił też stosować wobec nas przemoc psychiczną. Gdy był pijany lubił słuchać głośno muzyki, niejednokrotnie wyłączał nam prąd, czasem też szukał zaczepki, aby się z kimś pokłócić.
Zal mam również do mamy, choć jednocześnie współczuję jej, ale ona nigdy nie broniła nas przed ojcem, raczej zawsze stała po jego stronie, usprawiedliwiając go i kryjąc jego alkoholizm przed rodziną. Punktem kulminacyjnym w moim życiu było to, że ojciec mnie pobił w czasie jednej z kłótni i za to chyba najbardziej go nienawidzę. Ale najgorsze było wtedy to, gdy zauważyłam, że nie mam tak naprawdę sprzymierzeńca w domu i nikt wtedy nie próbował mi pomóc, nawet matka stwierdziła żebym nie dzwoniła na policję i dała przykład młodszemu rodzeństwu, bo przecież to, co dzieje się w domu, to tabu.
Oprócz tego, że jestem DDA, od 7 lat choruję na bulimię. Myślę, że choroba ma duży związek z tym, co działo się w domu. Zbyt szybko musiałam dorosnąć, przejąć obowiązki domowe, a nigdy nie było obok kogoś, kto byłby oparciem dla mnie. Dlatego też choroba pozwalała mi na rozładowanie wielu stresów.
Dziś od ponad roku mieszkam z narzeczonym i jego mamą. Dopiero tu czuję się dobrze. Nie boję się wracać do domu, nikt mnie nie wyzywa i nie mówi mi jakim jestem zerem. Ale prawda jest taka, że mimo iż nie mieszkam z rodzicami, widzę jakie problemy mam ze sobą. Jestem skryta, łatwo mnie zranić, nie mam przyjaciół i zawsze uciekam od grupy, bo nie potrafię się bawić. Zle czuję się wśród ludzi, wolę swoją samotność.
Co chciałbyś powiedzieć komuś, kto jeszcze cierpi, waha się czy skorzystać z jakiejś pomocy?
Sama nie wiem co powiedzieć komuś, kto potrzebuje pomocy, bo ja dopiero zaczynam pomagać sobie, ale najważniejsze jest to, aby nie pozwolić sobie na to, aby ktoś Cię krzywdził, a tłumaczenie, że to co dzieje się w domu nie może wejść poza jego mury, to bzdura.
Każdy ma prawo do szczęśliwego życia i powinien o nie walczyć.
Klaudia