O DDA dowiedziałam się mniej więcej jakieś 4 lata temu. W swoim zachowaniu, w tym co działo się u mnie w domu, widziałam coś innego, odmiennego od życia rówieśników.
Brakowało spokoju, poczucia bezpieczeństwa, radości przeciętnego dziecka.

W zasadzie dzieciństwo było ciągłą walką o utrzymanie w tajemnicy tego wszystkiego, co tyczyło się mojego ojca, jego alkoholizmu.
W zasadzie to był czas bycia dorosłym, bo na dzieciństwo nie było czasu.

Ojciec pił odkąd pamiętam. Dopóki mieszkał z nami – to znaczy z moją mamą i rodzeństwem – życie było nieustanną niewiadomą, strachem o to, co się wydarzy.
Przyszedł taki dzień, że nas zostawił. Nadal tkwi po uszy w alkoholizmie.

Przez całe dzieciństwo reagowałam na przykre doświadczenia płaczem. Kiedy czułam się bezradna, osaczona, czy stałam przed podjęciem decyzji – zawsze płakałam.

Pomocy zaczęłam szukać parę lat temu – przeżycie wszystkiego jeszcze raz od nowa – nie jest łatwą rzeczą, poza tym wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi…

A teraz, mimo dorosłości, nadal czuję się jak małe, skrzywdzone dziecko. Wciąż brakuje mi poczucia bezpieczeństwa, poczucia, że jest się ważnym dla kogoś.

Mój problem polega na tym, że nie potrafię budować bliskich relacji z facetami. Ze strony ojca zawsze brakowało mi choćby minimalnego zainteresowania. Wciąż mam w sobie rozczarowanie – przenoszę to na każdego mężczyznę, jakiego spotykam w swoim życiu. Zauważyłam, że przez pragnienie bycia dla kogoś kimś ważnym, zanadto się staram, chcę zainteresowania, a dostaję obojętność lub wręcz odejście – czyli tak, jak mój ojciec.

Jestem osobą bardzo wrażliwą, wręcz chyba zbyt wrażliwą i chyba zbyt szczerą. Długo noszę w sobie urazę i pamiętam każde słowo, które mnie zraniło.

Poszukuję odpowiedzi, jak to zmienić? Jak wyzbyć się rozczarowań? Jak budować konstruktywny obraz siebie, by nie obwiniać siebie za wszystko, co się nie udało?

Monika, lat 24